się chwilowo z Braćmi czeskimi, z wyjątkiem pozornej tylko t. z. „zgody Sandomierskiej“ 1570, Lutrów, Kalwinów i Braci czeskich przeciw „papieżnikom“ i najbardziej znienawidzonym Aryanom, których hersztów przybłędów wygnał król edyktem parczowskim 1564 z kraju — wszystkie inne zjazdy nietylko do zgody, choćby chwilowej, nie doprowadziły, ale nowych gniewów, waśni i sekt stały się zarzewiem.
Do r. 1550 Lutrzy i Kalwini odprawiali swe nabożeństwa w domach prywatnych, nieodważając się na zabór kościołów katolickich. Dopiero jakby w odwecie za wskrzeszoną w tym roku edyktem króla jurisdykcyę duchowną, mocą której niektórzy biskupi winnych o herezya przed swój sąd pozwali, heretycy wyganiać poczęli zakonników i proboszczów z miejsc, gdzie byli kolatorami. Pierwszy w Małopolsce dał przykład zlutrzały Mikołaj Oleśnicki 1551, który wezwany przed sąd biskupi nie stawił się, obłożony klątwą wyrzucił ze swego Pińczowa OO. Paulinów, a klasztor oddał z kościołem ministrom „nowej ewangelii“. Niebawem Stanisław Stadnicki wygnał OO. Dominikanów z Łańcuta, a proboszcza z Dubiecka, kościoły zamienił na zbory. Uczynili to samo Stadnicki w Niedźwiedziu, Lasocki w Poleśnicy itd. W jednej dyecezyi krakowskiej podczas wizyty biskupiej Padnieskiego 1564 znaleziono 130 kościołów zamienionych na zbory lub pozbawionych proboszczów. W Wielkopolsce długi szmat kraju wzdłuż granicy szląskiej nie miał już 1551 ani jednego kościoła i kapłana, jeno zbory i ministry, nie ostał się prawie nigdzie klasztor w miejscowości, której dziedzic wiarę odmienił. Skarga naliczył zabranych katolikom kościołów w Koronie i Litwie na 2.000[1]. Obok nienawiści do papizmu, i chęci przekomarzania się biskupom, chciwość dóbr duchownych grała tu także rolę.
Nic wymowniejszego nad cyfry. W epoce tej 680 najznaczniejszych domów szlacheckich w Polsce i na Litwie wyznawało „nową wiarę“[2] i słusznie napisał Niesiecki (III. 366) „rzadko który był dom, któryby heretyckiemi nazwiskami nie miał się uwikłać“.