Strona:Stanisław Załęski - Jezuici w Polsce T. 1 Cz. 1.djvu/55

Ta strona została przepisana.

wał chwilami ręce nad własnem dziełem, tak we Francyi, gdzie Viret nazwał ludzi najgorszymi z bestyj, tak w Anglii, gdzie reforma Henryka VIII kosztowała życia 70.000 katolików i heretyków[1].


§. 4. Obniżenie się ducha kościelnego w episkopacie, przy obojętności w wierze króla, przyspiesza wzrost nowinek religijnych.

Prawda historyczna każe nam wyznać, że jak na Zachodzie, tak w Polsce do szybkiego wzrostu reformacyi przyczynił się, nie powiem upadek, ale obniżenie się ducha kościelnego w episkopacie polskim. Wiele okoliczności wpłynęło na to. Od XIII. wieku biskup polski nietylko był książęciem Kościoła, osobą duchowną, ale senatorem, politykiem, możnowładzcą bardziej wpływowym jak magnat świecki, bo przewyższał go bogactwem a bardzo często i wykształceniem; był więc równocześnie osobą świecką, polityczną. Potrzeba mu było wielkiego rozumu, roztropności i przenikliwości, większej jeszcze pobożności i iście kapłańskiej cnoty, ażeby umiał połączyć w sobie dwie te godności i urzędy kolidujące nieraz, tak aby kosztem biskupa nie dworował senator.

Aż do drugiej połowy XV wieku, dzięki głębokiej pobożności w narodzie i jego królach, dzięki temu, że biskupów wybieranie odbywało się kanonicznie przez innych biskupów i kapituły, dzięki wreszcie dwuwiekowej politycznej niemocy Polski w podziałach, tak iż jedyną prawie reprezentacyą jej jedności były synody przez biskupów zwoływane — zwyciężał w episkopacie polskim pierwiastek duchowny; mąż kościelny brał górę nad senatorem-politykiem, popierał go powagą i władzą duchowną. Typem takiego biskupa-senatora w wielkim stylu, był kard. Zbigniew Oleśnicki. Przewagę możno-

    bójce, którzy naumyślnie potworne (immania) popełniają mężobójstwa, ludzi niewinnych zabijają jako bydło, nie znają pokuty, nie znają zadośćuczynienia Kościołowi“. Acta hist. res gestas Poloniae illustrantia I 493).

  1. Zakrzewski. Po ucieczce Henryka str. 1—23. — Powstanie i wzrost reformacyi w Polsce. Wstęp.