tyckich i szlachty wyrok Dziaduskiego najprzód zawiesili a potem uchylili, odkładając sprawę do orzeczenia Juliusza III, do którego ten swywolny kapłan zuchwale apelował. Wyrzucał to niedbalstwo prymasowi synod piotrkowski „Biskupi poświęcając Dziaduskiego na sejmie 1552 powadze swojej ciężki cios własnowolnie zadali. Popularny Orzechowski ich steroryzował“[1].
Przeciw heretykom wyjednali oni wprawdzie 1550 r. edykt królewski, wywołujący ich z kraju, ale tylko czterej: Przerębski, Andrzej Zebrzydowski, Dziaduski i Dierzgowski odważyli się użyć swej jurisdykcyi i zapozwali heretyków przed swe sądy. Było już zapóźno. Oburzeni tem różnowiercy, jak Oleśnicki, na przekorę biskupom wyrzucili księży z kościołów i zamieniwszy je na zbory, osadzali przy nich ministrów. Z powanym 1551 przed sąd bisk. Zebrzydowskiego lutrem Konradem Krupką przybył zastęp potężnych heretyków: Zborowscy, Myszkowski, Ossoliński, Stadnicki, Lipowski — i do sądu nie przyszło. Cały stan świecki, heretycy i katolicy z hetmanem Janem Tarnowskim na czele, stanęli jako jeden mąż przeciw jurisdykcyi biskupiej na sejmie 1552, uważając w niej naruszenie fundamentalnego przywileju wolności: neminem captivabimus nisi jure victum. W tych warunkach co miał król robić? Wykonać swój edykt banicyjny z 1550 roku? Ależ to było rzeczą wprost niemożebną. Zaznaczywszy więc, że sąd o herezyą według praw dawnych i dawnej pobożności należy do biskupów, nakłonił tychże, iż sami sąd swój o herezyą zawiesili, aż dopóki się nie wynajdzie sposób pogodzenia praw rycerstwa z prawem duchowieństwa. I to jest ono sławne Interim rozciągnięte na mieszczan także i na poddanych, które na sejmie 1562/3 zamienione zostało w uchwałę, znoszącą jurisdykcyą biskupów, nie w zasadzie ale de facto, bo zakazującą brachio saeculari, starostom, wykonywania wyroków biskupich[2].
Prawda historyczna każe i to wyznać, że i Stolica św., zatrudniona nad miarę religijnemi rewolucyami Zachodu, sko-