czałby się na sejmach, na swym dworze heretykami, nie czytałby ich książek, nie dysputował z nimi, nie odbierałby listów od herezyarchów i nie odpowiadałby na nie
Za zasługę poczytuje mu historya, że do utworzenia kościoła narodowego nie dopuścił, chociaż o synod narodowy sam prosił 1556 Pawła IV-go; że przyjęciem dekretów soboru trydenckiego uratował katolicyzm w Polsce, ale czy ten „najwytworniejszy z polityków naszych“, jak go apologeta jego Szujski nazywa[1], mógł spodziewać się zgody na religię, na wyznanie nowe, na kościół narodowy, patrząc przez lat tyle na tę rozterkę, waśń i zamęt między heretykami, zwłaszcza odkąd aryanizm do nich się przyłączył, nawet wtenczas, gdyby on sam ten kościół postawił? Czy mógł nie przewidywać, że skoro pierwszy szał radości ze zerwania z Rzymem minie, to opozycya antikatolicka zwróci się przeciw temu nowemu kościołowi, rzucą się nań pozostali w większości katolicy, rzucą schyzmatycy, oparci na powadze jedni Rzymu, drudzy Carogrodu i Moskwy? Nie potrzeba być „najwytworniejszym“ politykiem, aby to zrozumieć. Toć i w Niemczech wołano nierównie pierwej i głośniej o narodowy kościół a dla tejże przyczyny nie dopuścili do niego cesarze Karol V, Ferdynand I, nawet tolerancki Maksymilian II. A skoro niemożliność utworzenia narodowego kościoła stała się widoczną, to innej furtki wyjścia z tej kołowacizny i zamętu nie było, jak przyjąć ustawy soboru, o który od lat przeszło 20 dopraszano się i od którego ratunku się spodziewali wszyscy, i sam Zygmunt August. Nie odmawiając pięknych przymiotów serca, zalet, zdolności i rozumu politycznego, bolejąc nad tragicznym iście końcem ostatniego Jagiellona, nie podobna usprawiedliwić jego pobłażliwości dla herezyi, szkodliwej dla Polski religijnie, ale i politycznie zgubnej, bo wprowadzającej element rozkładowy w obrady sejmowe, w elekcye i instytucye kraju, w społeczeństwo całe. „Tak zamieszka religijna przeniosła się mimo palliatywów króla na pole pierwszej
- ↑ Odrodzenie i reformacya w Polsce 89 — Zakrzewski, Bobrzyński i inni twierdzą, że to było przyjęcie osobiste, ale zawsze jako króla Polski i w. księcia Litwy. Duchowieństwo a z nim cały kościół polski przyjęło ustawy sob. tryd. uroczyście, urzędowo niejako, na synodzie 1577 r. w Piotrkowie.