snością biskupów, kapituł, opactw, klasztorów i szlachty bene natae et possesionatae.
Nietylko w miastach Prus królewskich w Gdańsku, Toruniu, Elblągu, Malborgu, Grudziądzu, Braunsberdze na Warmii, ale w Krakowie, Poznaniu, Kaliszu, Wilnie, Lwowie, w Przemyślu, Sączu, Sandomierzu, Lublinie itd., ludność miejska w onej epoce należała przeważnie do narodowości niemieckiej; zwłaszcza rzemieślnicza, ta była prawie wyłącznie niemiecką, kupiecka i przemysłowa składała się z Niemców, Włochów, Ormian (na Rusi) i Żydów, Ci ostatni, pomimo nazwy pogardliwej „niewierny“ infidelis, perfidus, pomimo wyjątkowych praw ograniczających ich kult religijny, miejsce pobytu, wolność przemysłu i handlu, potrafili już za Zygmunta I nietylko skupić znaczne kapitały w swe ręce, dając je na lichwę jawną, otwartą, którą za swe główne uważali rzemiosło; nietylko prowadzili szeroki handel surowemi materyałami, ale w rynku i głównych ulicach Krakowa i miast innych, zawarłszy pakt czyli umowę z miastem, albo uśpiwszy podarkami czujność urzędów, albo uzyskawszy opiekę potężnego pana u nich zadłużonego, otwierali wielkie handle i składy bławatnych towarów, sukien i futer, w których kupić mogłeś i korzeni i je-
tego należy zbytek i życie nad stan „sławetnych“ mieszczan i mieszczek, zbytek nie tyle w mieszkaniach, bo te składały się zazwyczaj z jednej izby obszernej i alkowy skromnie urządzonej, ile w strojach kosztownych, w jedwabiach, aksamitach złotogłowiach, futrach, sobolach, atlembasach, w łańcuchach, klejnotach, stołowych srebrach, nalewkach i misach, więcej jeszcze w ucztach, biesiadach hucznych, kilka dni trwających godach weselnych, a nadewszystko w libacyach i kosterstwie mężów. Wszelkie przepisy i kary urzędów miejskich, ukrócające ten zbytek „sławetnych“, nie zdołały złemu zapobiedz; zdaje się że nawet nie próbowano je wykonać. Na nic się też nie przydały późniejsze uchwały sejmowe leges sumptuariae z lat 1620, 1629, 1655, podyktowane zazdrością szlachecką „przeciw zbytkowi plebejuszów“ pod karą 200 i 1000 grzywien. Nikt tych praw nie słuchał, grzywien nikt nie ściągał, a zbytek „sławetnych“ mieszczanek, bo w ten głównie mierzono, trwał dalej. Dzięki zbiegowi tylu niekorzystnych okoliczności naraz, dobrobyt miast za obydwóch Zygmuntów dosyć świetny, błyszczący jeszcze resztkami tej świetności za Batorego i Zygmunta III, chyli się w XVII wieku widocznie do ruiny. (Łoziński, Mieszczaństwo lwowskie w XVII. wieku).