wiary pana dziedzica, byli Lutrami, Kalwinami, Waldensami, Aryanami, a z nim razem, a czasem i bez niego, wracali do katolicyzmu; wystarczyło bowiem nieraz, aby do takiego zlutrzałego miasteczka przysłał biskup gorliwego a wymownego proboszcza, i „nowej wierze“ był koniec. Na pograniczu wszelako krajów, herezya zarażonych, mieszczanie jeszcze w XVIII. wieku byli i są po dziś dzień lutrami. Polscy mieszczanie zazwyczaj biedniejsi, pozostawali w swych cechach i razem z nimi przy „wierze ojców“, chyba że pan dziedzic siłą i mocą do zboru ich zapędził. Skoro jednak ten zapał nawracania przemocą ustał, wracali do kościoła i śpiewali w nim po dawnemu pieśni pobożne, co gardła stało.
Rzemieślników kultura nie różniła się wiele od tej, jaką u nich po miastach naszych dziś jeszcze znajdujemy. Rzadki mówił po łacinie, to znaczy, że skończył szkołę trywialną, co było miarą ówczesnego wykształcenia; nie wszyscy umieli czytać i pisać, w obyczajach rubaszni i szorstcy trochę, kochali się i oni, za przykładem „senatu“ miasta, w libacyach, zbytku i strojach, zwłaszcza ich żony i córki, za co ich później karciły sejmy i satyrycy jak akademik krak. Jeżowski.
Podatki płaciły miasta jedne komunalne, nakładane przez burmistrza i radę na opędzenie potrzeb i utrzymanie porządku miejskiego i to wtenczas, jeżeli dochody z budynków, wsi i gruntów miejskich nie wystarczały. Drugie stałe rządowe, statutami i konstytucyami nałożone. Trzecie nadzwyczajne w potrzebach wojennych rzpltej na sejmie uchwalone, a królewskim uniwersałem poborowym rozpisane. Pierwsze były rozmaitej wysokości i nazwy w każdem niemal mieście innej; drugie t. j. zwyczajne podatki rządowe obliczano zwykle po 2 grosze od 1 złotego (który w XVI wieku wart był 9 złp. 12 groszy późniejszych czyli 2 złr. 43 centów austr. monety) wartości majątkowej albo dochodu[1].
- ↑ Podatki te nosiły różne nazwy: szos, (Geschoss, dom) domowy podatek, czopowe od trunków; od wina po 2 złote; od pół kufy miodu po 4 grosze; od baryłki wódki po 24 grosze; od kotła, po 6 groszy; od szynkowania, od przywozu zagranicznego piwa po 6 groszy od półbeczki; a nadto kupcy wszyscy i handlarze, opłacali