niepraktyczniejszej“ formy rządu, jako pierwszorzędnego państwa, utrzymać wobec Stolicy św. i Europy w całej pełni i świetności.
Zmienić tej „fałszywej, niemożliwej“ formy rządu bez zamachu stanu nie było podobna; wszystkie legalne usiłowania królów Zygmunta Augusta, Batorego, Jana Kazimierza, Zamojskiego i Czartoryskich rozbijały się o samolubną, ciasną, krótkowidzącą politykę sejmów, która w każdem wzmocnieniu powagi tronu i rządów widmo absoluti dominii, tyranii upatrywała; o skąpstwo i brudną prywatę, która obronę granic i wszystkie ciężary państwowe na króla i chłopa zwalała. Zresztą ta „fałszywa, niemożliwa forma rządu“ wyrabiała się, jak to dowodnie w rozdz. I wykazałem, wiekami, weszła w szpik i kości, w charakter narodu-szlachty, stała się jej bożyszczem, świętością, której tknąć nie wolno, chlubą i chwałą wolności wobec służalstwa innych narodów? jakże żądać, aby ten naród-szlachta dobrowolnie ją zmieniał lub zmienić pozwolił.
Na zamach stanu, przyznaję, Zygmunt nie miał ani zdolności, ani energii, jak nie miał jej na to, aby rugując w Polsce różnowierstwo, popierał je w Niemczech, paktyzując z Turcyą, podburzał ją przeciw cesarstwu, bo taki zamach, taka „bezsumienna polityka“ nie zgadzała się z jego prawością charakteru, z jego sumieniem; bo on tę formę rządu a nie inną zaprzysiągł, więc jej samowolnie zmieniać, choćby w najdoskonalszą, nie chciał. A jednak z tą formą rządu on rządzić nie mógł. Cóż więc robił? próbował obchodzić się ile można bez niej, ignorować ją do pewnego stopnia i po za nią rządzić. Dążność ta widoczna w pierwszej połowie jego panowania aż do rokoszu. Zwłaszcza w polityce zewnętrznej i w sprawach dynastyi Wazów, krzykliwa ingerencya sejmów wydała mu się nieznośną. Już to poczytano mu za winę, za dążność do absolutum dominium.
Nie byłoby to może nastąpiło, gdyby król uniknął wielkiego błędu, acz do wytłumaczenia łatwego, który nazwałbym grzechem pierworodnym jego panowania, bo z niego wyrosły samowolne zjazdy kolski, lubelski i jędrzejowski, sejmy inkwizycyjne, zbrojne rokosze podkopujące do reszty powagę tronu, rozdzierające do reszty jaką taką harmonię króla z narodem, przeciwstawiając rządowi i interesowi państwa rządy i interesa „wie-
Strona:Stanisław Załęski - Jezuici w Polsce T. 1 Cz. 2.djvu/13
Ta strona została przepisana.