w którym, krom zamku warownego i kilku cerkwi, domki tylko drewniane. Do zamku nie wpuszczono nikogo, nawet carowej. Zdaje się, że namiestnik Smoleńska, bojar starej daty, wtajemniczony do spisku Wasyla Szujskiego, wrogo carowej i orszakowi jej usposobiony, rozmyślnie unikał jej spotkania. Na Drohobuż, Wiazmę, Możajsk, sławny prastarym obrazem św. Mikołaja cudotwórcy[1] i Wiesiomę, zdążając do Moskwy, zatrzymano się dni cztery o półtorej mili od stolicy, na otwartem polu pod namiotami, jakby w obozie wykwintnym a bogatym w makaty i wschodnie materye.
W sam dzień wjazdu 12 maja, przed wschodem słońca zawezwie carowa O. Sawickiego do swego namiotu, prosi o spowiedź, mszę i komunią św. Ołtarz połowy już był przygotowany. Poczem O. Sawicki przypomniał jej obietnice dane w Polsce nuncyuszowi, polecił swój zakon, dla siebie zaś prosił o ułatwienie przystępu do cara. Sprawiwszy to, nie czekając pojechał do Moskwy i koło południa stanął na Kremlinie w mieszkaniu O. Cyrowskiego. Wjazd Maryny był pyszny, okazały. Moskwa górowała liczbą koni i bogactwem strojów, Polacy marsową postawą i wojennym przyborem. Carowe umieszczono w monasterze Uspienia i między lud puszczono wieść, że tam ona ochrzczona powtórnie, prawosławie przyjęła, dlatego też w Zielone świątki nie pozwolono jej mieć kapłana i mszy św. Polaków rozrzucono po całym mieście „rozległem jak Rzym“, widocznie z natchnienia spiskowych. Nazajutrz orszak Maryny, a po nim posłowie od króla polskiego przy-
- ↑ Wydarzył się tu O. Sawickiemu charakterystyczny wypadek. Zwiedzając ciekawości miasta, zapowiedział swą wizytę i do monasteru czerńców. Czekali nań w dziedzińcu, powitali uprzejmie, uraczyli miodem. — A gdzież wasz ihumen? — On bogomyślności oddany w swej celi, nikt niema doń przystępu, tylko młody jeden kleryk odwiedza go i potrzeby opatruje Zwiedzano więc monaster, aż tu wpada z radośnym okrzykiem ihumen, ale ustać nie może na nogach, bełkocąc słowa, przynieść każe miodu i kielichem przypija do Jezuity. On się zaś powoli ku drzwiom usuwa, ihumen za nim aż na plac przedklasztorny a z kielichem w ręku. Ledwo się uratował od zbyt natarczywej gościnności. Nic dziwnego, dodaje w swym pamiętniku, pijaństwo — to powszechna wada Moskali. (Wielewicki II, 134).