Ta strona została przepisana.
stawał stanowi rycerskiemu oczu otwierać, iż ten coraz ściślejszy z Austryakami związek może królestwo polskie w dziedziczne przemienić“[1] i animował do krytykowania nietylko czynów, ale zamiarów królewskich, poił nieufnością do tronu, to „cna bracia“, jak szlachtę nazywał, zrozumiała, że i jej wolno ostro krytykować króla, że i ona ma prawo grozić królowi, i tentare extrema[2]. Jakoż hersztowie rokoszu rozgrzeszali w ten sposób sumienia własne, wybijali skrupuły z głowy „cnej braci“ i pchali ją najpierw do zakazanych prawem zjazdów pokątnych, a potem do rokoszu. Na skutki złego przykładu nie trzeba było długo czekać.
Jeszcze żył Zamojski, a już powinowaty jego Zebrzydowski, pan „pobożny i długiej modlitwy, ale twardej głowy i w zda-
- ↑ Bohomolec, Życie Zamojskiego, rozdz. XVII.
- ↑ Podczas rokoszu obiegało z rąk do rąk „Votum IMPana Zamojskiego h. i k. w. k., który ze stołka swego senatorskiego wystąpiwszy uczynił rzecz taką w kole między senatorami 1605 r.“ Wotum to, zdaniem Szujskiego (III, 163), podrobione, nosi istotnie wszystkie cechy falsyfikatu. Wyrzuca królowi Zamojski niezdarne prowadzenie wojny szwedzkiej, obracanie publicznych podatków na prywatne cele królewskie i zły szafunek starostwami, „radę młodą“ i ożenienie się z siostrą pierwszej żony; wylicza potem „urazy“, jakie senat ma do króla, a więc nieoddanie Estonii, niepobudowanie granicznych fortec, dwór cudzoziemski, wysyłanie listów pod pokojową pieczęcią (bez wiedzy kanclerza lub podkanclerza), zaniedbywanie ludzi zasłużonych w wojnie, zwłaszcza Podolan, „praktyki dziwne“ co do elekcyi Władysława syna, za życia ojca; „siła mamy na WKM. w czem nam WKM niepraw, więc nam ciężko nie będzie et extrema tentare“. Wywołuje pompatycznie cienie dawnych senatorów z grobu i mówi: „płakalibyście z nami Korony Polskiej“, i nagle zwracając się do króla, upomina go:„Miłościwy królu, na Boga proszę cię obacz się, popraw się“. (Arch miejskie w Toruniu, dział XIII, t. XVII, str. 36). Wotum to już z tej racyi jest falsyfikatem, że Zamojski na radzie senatu 1605 r. wcale nie przemawiał, „bo pierwej ruszono się z miejsc, nim przyszła kolej mówienia“ na niego. Dopiero po skończonej radzie, odprowadziwszy z innymi senatorami króla na pokoje, „tam swe zdanie o tem małżeństwie królowi przedłożył. („Zycie Jana Zamojskiego“, rozdz. XVII). Ale już to samo, że rokoszanie swe własne gravamina w usta Zamojskiego włożyli, i jego powagą się zasłaniali, dowodzi aż nadto, że on był duchownym ojcem rokoszu.