szą jest tyraństwa“, widocznie przymawia ks. Skardze, chociaż go nie wymienia.
„Konkluzyą“ rokoszu, rozpoczęta 16 czerwca pod Czerskiem, skończyła się pod Jezierną 24 czerwca ogłoszeniem detronizcyi Zygmunta III. Powtórzywszy wszystkie znane dawno już zarzuty, zwaliwszy wszystkie klęski i niepowodzenia ostatnich lat 20 na króla wyłącznie, uznawszy tego króla za niepoprawnego, oświadczają, że „w takim ostatnim gwałcie, do ostatniej też obrony swobód naszych, do prawa de non praestanda obedientia ucieceśmy się musieli i Zygmuntowi III., panu dotąd naszemu, będąc po tak wielu napomnieniach od niej wedle prawa i wolności naszej wolni, posłuszeństwośmy wypowiedzieli, jakoż i teraz tem teraźniejszem pismem wypowiadamy, o dalszych wolnościach za pomocą Bożą radzić chcemy[1].
- ↑ Teka Batorego I. 119.
Ogłosiwszy detronizacyę, musieli przecie rokoszanie mieć gotowego do korony kandydata. Otóż jeszcze 1606 r. rozpuścili regaliści wieść, że rokoszanie znoszą się potajemnie z księciem siedmiogrodzkim, srogim kalwinem, Gabryelem Batorym, wieść nie pozbawioną podstawy. W papierach pojmanego w bitwie Herburta znaleziono listy Gabryela Batorego, w których mowa o warunkach, pod jakimi gotów polską koronę przyjąć. (Łubieński 132). Zebrzydowski wszelako na radzie rokoszan (20 września 1606 r.) proponował, w razie detronizacyi, wybór Piasta, jak to opowiada dobrze poinformowany Wielewicki. (II, 214). Szujski domyśla się, że rokoszanie forytowali zrazu na tron polski Dymitra Samozwańca, który, jak wiemy, przebąkiwał, że stutysięczną armię, którą ma gotową na Tatarów, „może gdzieindziej“ obróci. Śmierć Dymitra popsuła szyki, ale cofnąć się już było zapóźno. (Hist. pol. w skróceniu, str. 242, 243). Hirschberg twierdzi na pewno, że sekretarze Dymitra, Słoński i Buczyński, układali się z rokoszanami o detronizacyę Zygmunta. (Dymitr Samozwaniec str. 172—8, 256). To pewna, że obiegała po kraju wieść, że Dymitr 100.000 rubli przysłał Zabrzydowskiemu na zaciągi wojska rokoszowego. (Łubieński, 72).
Zdaje się jednak, że oprócz szaleńca Stadnickiego i jego nie tak znów licznych zwolenników, ogół rokoszan i sam Zebrzydowski aż do czerwca 1607 r. nie myśleli na seryo o detronizacyi, a nawet ogłosiwszy ją, nie wierzyli, aby ją wykonać mieli, tak jak nie wierzyli, że wojsko kwarciane bić się z nimi będzie. Nastraszyć chcieli króla, rozumiejąc niemądrze, że się on nastraszyć da. Szczypty rozumu politycznego u rokoszan trudno znaleść, a jednak oni znaleźli apologetę swego w demokratycznym historyku Schmitcie.