Strona:Stanisław Załęski - Jezuici w Polsce T. 1 Cz. 2.djvu/255

Ta strona została przepisana.

Na X-tej kongregacyi prowincyonalnej w Kaliszu 12 sierp. 1603 r. obrano prokuratorem do Rzymu O. Frydryka Bartcza. Między innymi postulatami dopominano się o zaprowadzenie w kolegiach i domach carceres więzienia, na wzór wielu innych zakonów. Oparł się temu jenerał, zezwolił tylko na reclusio, odosobnienie w celi wykraczającego zakonnika od reszty braci i to z tem zastrzeżeniem, że karę tę wymierzyć może tylko prowincyał i tylko za ciężkie przewinienia, aby winowajca „w samotności przyszedł do upamiętania“. Zgodził się zaś jenerał, o co także prosiła kongregacya, aby Ojciec Justyn Rab, krakowianin, był teologiem i sekretarzem w czysto kościelnych sprawach krakowskiego biskupa Maciejowskiego, aby Jezuici nieświescy przystąpili do fundacyi kcia Radziwiłła Sierotki na wykupienie niewolników z rąk pogan corocznym na ten cel podatkiem, bo tak sobie książę życzył, ale samym wykupem więźniów zajmować się nie mają.
Studenci, rodowita szlachta, zwyczajem swych ojców nosili karabelę przy boku, a że krew młoda nie woda, więc w lada studenckiej zwadzie przychodziło do rąbania i kalectw. Kongregacya tedy prowincyonalna XI-ta w Wilnie 17 lip. 1606 r. uchwaliła, aby zakaz noszenia broni a zwłaszcza karabeli, regulaminem szkolnym został objęty, i wykonany ściśle we wszystkich szkołach zakonu. Zdziwił się jenerał, gdy o studentach „przy karabeli” usłyszał, zatwierdził więc ów zakaz


    Wizytatorów jednak przysyłali jenerałowie aż do końca XVII wieku wyłącznie prawie Włochów, na co sarkano nieco w Polsce; bywało bowiem, że ci, nie mogąc w tak krótkim czasie poznać kraju i ludzi i stosunków miejscowych, wydawali rozporządzenia, które okazały się niewykonalne i jenerał zmieniać albo odwoływać je musiał Wada to podobno Włochów mniemać, że oni szczególne jakieś talenty do rządów mają, nie sądzę żeby w kuryi jeneralskiej temu mniemaniu hołdowano, ale taki był w Polsce nawał pracy w szkołach, kościołach, misyach, obozach i t. d., że polscy Jezuici nie zawsze sprostać jej mogli i dlatego do jenerała o pomoc wołali. On im też przysyłał tych, których miał pod ręką najbliżej i najwięcej, a więc Włochów i Hiszpanów. Ci zaś, nie znając języka krajowego, użyci być mogli tylko na przełożeństwa i na katedry najwyższe profesorskie. Nie podobało się to Władysławowi IV, ujął się za polskimi Jezuitami listem do jenerała, o czem będzie mowa w tomie II.