Strona:Stanisław Załęski - Jezuici w Polsce T. 1 Cz. 2.djvu/47

Ta strona została przepisana.

Nie potrzeba było być wielkim politykiem, aby zrozumieć, na jak kruchych podstawach opierała się ta budowa św. ligi. Brakowało jej cementu, pieniędzy, a ze strony Austryi odwieczna nieszczerość wobec Polski i niedołęstwo psuło wszystko. Nic więc dziwnego, że kanclerz Zamojski, wierny tradycyi Jagiełłów i Batorego, nie wierzył w skuteczność ligi, obawiał się, aby cały ciężar wojny tureckiej nie zwalił się na barki Polski samej, jak tego pragnęła Austryą. „Polska, nim zerwie z Portą, mówił do Vanozzego, sekretarza legacyi Gaëtaniego, dobrze się namyślić powinna, aby się dla drugich biedy nie nabawić i wplątawszy się pomiędzy nich, całego ciężaru wojny na siebie nie zwalić... Pomoc papieska daleka, a cesarz nie mógłby (dla niezgody arcyksiążąt i książąt Rzeszy), albo nie chciałby dać wsparcia“[1]. Dlatego też i na sejmach i na radzie senatu opierał się on i liczne stronnictwo jego projektom ligi, z Rzymu i Pragi nasyłanym. Utrzymywała go w tym wstręcie do ligi publica negligentia, niedbalstwo i skąpstwo sejmów w opatrzeniu potocznej obrony granic, które on, hetman koronny, żywiąc własnym kosztem 2.000 wojska i ledwo 4.000 mając kwarcianego żołnierza, nadludzkiem tylko wysileniem zasłaniał.

Król Zygmunt III przeciwnie od lat chłopięcych w ideałach o lidze św., jako jedynej desce ratunku przed zalewem tureckim, wychowany, poczytywał za śwrięty obowiązek królakatolika, z ligą lub bez niej wojować z Turcyą. Jezuici, Possevino i Warszewicki, Gołyński i Skarga, utrzymywali go w tych usposobieniach; można to nazwać ich błędem, ale nie winą. Dla nich, jak dla Zygmunta, direktywą w tej mierze była Stolica św., inaczej być nie mogło. Ta zaś, oprócz ustawicznych próśb, przedstawień, napomnień przez nuncyuszów i legatów, częstemi listami wołała o ratunek dla cesarstwa, a z niem dla chrześcijaństwa. Już w lipcu 1590, Sykst V przez wracającego do Polski królewskiego posła, Reszkę, ofiarował Zygmuntowi poświęcony w noc Bożego Narodzenia miecz i czapkę, symbol duchownej i świeckiej władzy Stolicy św. i jej opieki nad chrześcijaństwem, przypominając, że miecza tego użyć powinien „na obronę chrześcijaństwa i Stolicy św.“, że panuje narodowi,

  1. Zbiór pamiętników Niemcewicza II, 171