w bezbronne dla niezgody książąt lub skąpstwa sejmów kraje chrześcijańskie. W tym duchu przemawiali najżarliwsi kaznodzieje ze Skargą na czele. Powtarzam, niech to rozum męża stanu nazwie błędem, sąd historyi uwolnić musi od winy i Jezuitów i króla Zygmunta. Ostatecznie nie kto inny jeno Polska stała się antemurale christianitatis przedmurzem chrześcijaństwa i złamała potęgę Turcyi. Nie przeszkodził tej misyi dziejowej ani rozum stanu Zamojskiego i jego antypatya do Habsburgów, ani skąpstwo sejmu i publica negligentia ówczesnego, w znacznej jeszcze części heretyckiego i schizmatyckiego pokolenia.
Nie było też, sądzę, z tego powodu przez czas jakiś szczerego porozumienia między Zamojskim a Jezuitami, chociaż w początkach rządów Batorego polecał ich temu królowi. Nie przyznając się do tego, czuli to że stali na przeciwnych biegunach i politykowali z sobą. Stwierdza to w swej relacyi sekretarz legata Gaetanego, prałat Vanozzi, „Zamojski nie bardzo jest przychylny Jezuitom, jużto, że ks. Possevino, pisząc o Moskwie, źle wspomniał Polaków, (ogłosił poufne listy kanclerza, za wiedzą jednak króla), jużto, że w swojem mniemaniu miał ich za zbyt wykrętnych polityków“[1].
Mając zawsze na oku obronę chrześcijaństwa i Polski przed sprośnym pohańcem, miał Zygmunt III i w tem słuszność, że wszelkimi godziwemi środkami dążył do zjednoczenia religijnego rzpltej. Polska wrzekomo katolickie państwo, ale w połowie schizmatycka i heretycka, nie była zdolną spełnić misyi swej dziejowej i podjąć zwycięskiej walki z półksiężycem. Oprócz słusznej zresztą obawy, aby państwa należące do św. ligi, całego ciężaru wojny tureckiej nie zwaliły na barki Polski, w tym także rozstroju religijnym szukać należy
- ↑ Zbiór pamiętników Niemcewicza II, 189.