żęta Jezuitom dyrekcyą swego sumienia, kaznodziejstwa nadworne i wychowanie religijne swych synów powierzali; Zygmunt więc nie był w tem unikatem, heretycka jednak partya poczytała mu to za grzech do niedarowania, a Jezuitów ogłosiła „politycznymi intrygantami“. Bogu duszę winien O. Gołyński stał się pierwszy przedmiotem tych pocisków, po nim O. Skarga, którego król 1588 r. na kaznodzieję swego powołał; z nimi i przy nich Jezuici wogóle. Zygmunt nawet w podwójnej koronie pozostał zawsze „wychowankiem Jezuitów“.
Niechże i tak będzie. Czy przyniósł on wstyd i niesławę swoim edukatorom? Czy taki, jakim go oni wrzekomo wychować mieli, złym był królem dla Polski i Szwecyi? „Wdał się w swoją matkę, był ponury, uparty, powolny, marudny i śledziennik; na rozpuście nikt go nie przydybał, w religii swej bardzo gorliwy“. Zdolności był miernych. Possevino łagodny zazwyczaj w swych sądach o ludziach, o 14-letnim Zygmuncie powiada, że jest „dowcipu i usposobienia nieco ociężałego i nie bardzo pojętnego“[1]. Polacy, gdy został ich królem, mawiali o nim: „Tria T fecerunt regi nostro vne: Taciturnitas, Tenacitas, Tarditas, zarzucając mu małomówność, upór i powolność. Okrutnym Zygmunt nie był, sumienie jego nie było zdolne do świadomego czynu brzydkiego. Powodem jego upadku w Szwecyi była fałszywa z gruntu podstawa jego panowania, gdy sobie wyobrażano, że król papieskiej wiary może panować w Polsce razem i w Szwecyi; przyczyniło się do tego jego usposobienie ponure, powolne i leniwe, oraz szereg błędów, do których nietylko sami Jezuici, ale niektórzy jego nieroztropni szwedzcy doradzcy go popychali, a wreszcie jaśniejące wobec całego narodu przymioty stryja jego, kcia Karola sudermańskiego, odwaga jego zwłaszcza i bystrość umysłu“. Tak protestancki krytyk Zygmunta, Dalin[2]. W Polsce zapamiętano sobie złośliwe powiedzenie kanclerza Zamojskiego do kasztelana Leśniowolskiego, który w charakterze posła rzpltej towarzyszył Zygmuntowi ze Sztokholmu do Krakowa: „cóżeście za nieme dyable nam przywieźli“ —