Strona:Stanisław Załęski - Jezuici w Polsce T. 2.djvu/34

Ta strona została przepisana.

wiktoryę kluszyńską i cuda waleczności polskiego rycerstwa. Niedołężnie, a z uporem prowadzona wielka wyprawa wojenna nie mogła przynieść chwały, zjednać serc królowi[1].
Wrótce po odwrocie Zygmunta, Moskwa obrała carem Fiedora Romanowa i ocalała. Wtenczas Zygmunt zapragnął królewicza Władysława w myśl traktatu hetmańskiego z bojarami 27 sierp. 1610 r., osadzić na tronie carów, nie wojną jednak, ale interwencyą cesarza, traktatami z Moskwą chciał tego dokonać. Napróżno hetman Chodkiewicz, zbolały śmiercią jedynaka syna i fatalnym obrotem sprawy moskiewskiej, przedstawiał na sejmie 1613 r. królowi: „za temi układami wlecze się pośmiech ledwie nie wszystkiego świata na wszystką rzpltą, iż te rzeczy tak żartko podjęte, tak mężnie dotrzymywane, po wielkich i krwawych odwagach... tak płocho są rzucone... My tu traktować nie możemy, bo nie masz z kim, a bez wojska traktatami się bardziej rozjątrzy niż uspokoi nieprzyjaciel... Żakami by takie rzeczy (traktaty) odprawiać, nie mną, który i tej lichej hetmańskiego urzędu ozdoby nie radbym tak lekko wytknął na raz, aby w osobie mej dostojeństwo WKMci nie odniosło wzgardy“[2].

Jak przepowiedział hetman, tak się stało: wśród traktatów, w których pośredniczył cesarski ajent Erazm Heideliusz, Moskwa pokusiła się o Smoleńsk, z pod którego nie bez trudu odegnał ją Chodkiewicz, o wojnie nowej nie pozwalały myśleć konfederacye wojskowe, (o których zaraz), wiszące niebezpieczeństwo od Turków podrażnionych odnowieniem sojuszu Zygmunta III z cesarzem Maciejem 1613 r., napadami Kozaków na Trebizondę i Synopę 1615 r., wyprawami na własną rękę „królików“ polskich na Mołdawię 1610—1616, — wszystko to

  1. Naruszewicz, chociaż twardy regalista, ostro krytykuje postępowanie Zygmunta: „Zaciągano wojsko drogiemi żołdy, bez uwagi na to, czem będzie płacić Nie zastanowiono się względem ułożenia planty (planu), czasu, posiłków, długości wojny; nie skalkulowano potrzeb; nie zmiarkowano osób, mających przywodzić wojsku, sobie zazdrosnych i z sobą niezgodnych; zgoła puszczono wszystko na kość fortuny, która, wygórowawszy nad rozumem, pokazała potem, jak mało jej ufać trzeba było (Żywot Chodkiewicza I, 216).
  2. Żywot Chodkiewicza II, 41.