nawet »starej greckiej wiary«, siłą wyższości cywilizacyjnej, polszczała na zabój. Akademia kijowska uczyła łaciny, a jej profesorowie pisali po łacinie i po polsku. Kazania, korespondencye kleru dysunickiego, akta i pisma szkolne, bywały coraz częściej polskie, szlachta ruska, mieszczanie zamożniejsi poza obrębem cerkwi i bractw, z rusczyzną rozstali się na dobre. Więc i do obrządku ruskiego nie przywiązywano się, zmieniano go jako »chłopski« bez niczyjego nalegania, chętnie.
Od krwawych wojen zwróćmy się do bezkrwawych walk o monopol nauczania.
Pomimo konstytucyi sejmu 1633 r., przyznającej jus patronatus almae matris cracoviensis królowi i rzpltej i drugiej 1635 r., nadającej jej privilegium exclusionis monopol nauczania w Koronie, Jezuici wpadając w błąd dawny, starali się aż na trzy zawody o własną akademię na Rusi we Lwowie, zawsze z porażką swą i zawstydzeniem, a niepotrzebnem rozjątrzeniem umysłów przeciw sobie. Rozumieli snać naiwnie, że byle uzyskali przywilej królewski, to sejm i alma mater dadzą przyzwolenie. Więc wnet po śmierci niełaskawego w tej mierze króla Władysława, postanowili powetować porażkę z 1616 r. i przez O. Cieciszewskiego i prowincyała Dobrodziejskiego wyjednali na sejmie w styczniu 1650 r. przywilej Jana Kazimierza na otwarcie akademii w Poznaniu. Kanclerz jednak, bisk. Andrzej Leszczyński, uproszony snać przez kapitułę poznańską, oddawna niechętną Jezuitom, a teraz jeszcze bardziej, bo przegrała z nimi proces o fundacyjne dobra poznańskiego kolegium, odmówił stanowczo przyłożenia pieczęci, i tak ten projekt w samym zarodzie upadł.
W kilkadziesiąt lat później powzięli Jezuici myśl założenia akademii we Lwowie. W Kijowie bowiem otwartą została przywilejem Władysława IV i uchwałą sejmu 1634 roku schizmatycka akademia mohylanska. Sejm 1659 r., zatwierdzając ugodę hadziacką, nietylko zatwierdził akademię kijowską, »która takimi przywilejami ma gaudere, jako akademia krakowska«, ale dodał, że »drugą także akademię pozwala JKM. i stany koronne tam, gdzie jej miejsce sposobne (dysunici) opatrzą«. Ponieważ się to stało bez protestu almae matris, przypuszczali więc Jezuici, że skoro dysunitom na dwie akademie taż alma mater pozwoliła, to im, katolikom, pozwoli na jedną, nie rozumiejąc snać, że w Kijowie nie wchodziła w grę kwestya chleba, tu zaś we Lwowie, grała ona główną dla alma mater rolę.
Więc na kongregacyi prowincyalnej w Krakowie 1659 r., uchwalili prosić króla i sejm o podniesienie szkół lwowskich do rzędu akademii i o »koekwacyę« jak kijowska cum alma matre. Promotorami sprawy byli, O. Sikorski, nadworny teolog kanclerza biskupa Mikołaja Prażmowskiego, którego dla projektu akademii lwowskiej pozyskał, i rektor lwowski Krzyszkowski. Ten zjednawszy dla tej myśli burmistrza lwowskiego Marcina Anczewskiego, iż nawet 30.000 złp, wraz z żoną ofiarował, nakłonił przez niego magistrat i radę lwowską, iż na ręce kanclerza podali prośbę, »aby