skich, Piotr, który 30 czerwca st. st. 1705 r. w katedralnej cerkwi św. Sofii w Połocku, po pijanemu zamordował własną ręką unickiego Bazylianina, Teofana Kolbieczyńskiego, trzech OO. Kizikowskiego, Zajkowskiego i Krzyszewicza, przez noc całą okrutnie męczonych, nazajutrz, a więc już wytrzeźwiony, jednego na szubienicy powiesić, dwóch ściąć kazał, a 20 innych wrzucić do więzień połockiego zamku, dlatego tylko, że byli unitami i trzymać ich tam prawie 3 miesiące. Cóż dziwnego, że armia jego z grubego ludu i barbarzyńskich Kałmuków i Kozaków złożona, znaczyła swój pochód dziką srogością, grabieżą i mordami; że rozegnała i złupiła bazyliańskie monastery, uwięziła unickiego biskupa łuckiego Zabokrzyckiego i łacińskiego arcybiskupa lwowskiego Zielińskiego i zawlokła do Moskwy, gdzie obydwaj pomarli, że ścigała metropolitę Rusi Leona Zaleskiego, który schronił się na Śląsk; że odchodząc, uprowadziła z Białejrusi tysiące ludu unickiego ruskiego w głąb carstwa?
Dla Jezuitów połockich car Piotr okazał się uprzedzająco grzecznym. Po onym mordzie 4 Bazylianów, był u nich z wizytą, pił czarne piwo z ich browaru, przybył nawet ze świtą na obiad i włożywszy rektorski biret na swa głowę, wnosił zdrowie Klemensa XI, zapowiadając, że po wojnie złoży mu homagium w Rzymie. W Grodnie bawiąc czas dłuższy, odwiedził kilkakrotnie tamtejszych Jezuitów, był nawet z królem Augustem II na nabożeństwie w ich kościele i klęczał przed najśw. Sakramentem. Nuncyusza Spadę upewniał, że przyjmie legata papiezkiego z honorami, posłom od głów koronowanych należnymi. Ludzkim się też okazał naczelny wódz Szeremetjew, podkomendnych zaś jego próbowali zjednać sobie przełożeni domów, jadłem, napitkiem i »wziatką«, aby przecie swym hordom hulać po folwarkach i dobrach bezkarnie nie pozwalali, ale nie zawsze się to udawało.
Podczas morowego powietrza, które od 1704—1706 r. grasowało we Lwowie, Jarosławiu, Samborze; od 1706 r. w Krakowie; 1707 r. w Warszawie i na Mazowszu, w Sandomierzu, Piotrkowie; 1709 w Poznaniu i Wielkopolsce, umarło na posłudze zapowietrzonym 42 Jezuitów, nie licząc tych, których zabiła zaraza w domu. Gorzej na Litwie i Żmudzi, bo tam wskutek spustoszenia przez różne wojska, zwłaszcza przez Kozaków i Kałmuków, zapanował 1709 roku głód tak straszny, że ludzie ludzi zabijali, aby zaspokoić głód ich ciałem. Więc z podwójną siłą wybuchła zaraza 1710 r. W samem Wilnie umarło na nią 22.000 chrześcijan, 4.000 żydów. Z Jezuitów, którzy w tem i innych miastach poświęcili się usłudze zarażonych, legło trupem 118 księży i braci. Umierali gęsto także świeccy księża i zakonnicy.
Szalbierczy Fryderyk August jeszcze 1697 roku przez posła swego Dzieduszyckiego upewniał papieża, że synka jedynaka Fryderyka Augusta, wychowa po katolicku. Nie spieszył z tem, bo sprawę nawrócenia syna uważał za polityczny środek trzymania papieża w szachu, wyzyskania jego