często«. W następną niedzielę królewicz z swym orszakiem przybył na sumę w kościele jezuickiem w Wiedniu i podczas niej, wobec tłumu pobożnych, komunikował powtórnie. Królowa Krystyna rozpaczliwym listem, który dyktował ból matki, żarliwość protestantki, pożegnała syna, uważając go za straconego na wieki. Stany saskie, zrazu stawiły się hardo; skarcił ich król ale i uspokoił »powtórną asekuracyą, daną w Dreźnie 5 maja 1718 r., protestanckiej religii w swych państwach według artykułów westfalskiego pokoju«, zachowując dla siebie i następców kaplice królewskie w Lipsku i Dreźnie, które od 1709 r. obsługiwali Jezuici.
Tymczasem układy przedślubne w radzie cesarskiej wlokły się leniwo, pomimo zabiegów O. Salerno i marszałka królewiczowskiego dworu hr. Lagnasco. Dopiero d. 26 lutego 1719 r. cesarz, a 28 t. m. kanclerz Sinzendorf, oznajmił królewiczowi najwyższe pozwolenie na ślub z starszą arcyksiężniczką; 13 sierpnia kontrakt ślubny zatwierdzony przez króla w Dreźnie, a 20 sierpnia nuncyusz wiedeński pobłogosławił śluby małżeńskie królewiczowskiej pary. Gody weselne trzechtygodniowe, przy nader nielicznym udziale panów polskich, odbyły się z początkiem września w Dreźnie. O. Salerno, mianowany na konsystorzu tajnym d. 29 listopada 1719 r. kardynałem, na trzykrotne (1 lutego, 15 kwietnia, 30 lipca 1718 r.) prośby króla a wbrew trzykrotnej swojej i jenerała zakonu protestacyi. Ceremonia włożenia biretu odbyła się dnia 3 kwietnia w Warszawie, bo król »uważał zasługi O. Salemy równie wielkie dla Polski jak dla Saksonii«. Owoce jednak tych zasług skąpe bardzo, Polska nie wybrnęła z anarchii, Saksonia nie została katolicką.
Sejm niemy 1717 r. ukarał dyssydentów za ich sympatye szwedzkie, »reasumcyą« praw przeciwko nim w latach 1632, 1648, 1668, 1674 na generalnych konfederacyach uchwalonych, oraz dekretów przeciw Gdańskowi i miastom pruskim, za ich na katolikach popełnione krzywdy wydanych. Urażeni tem dyssydenci, zanieśli swe grawamina na sejm grodzieński 1718 r., a równocześnie wyprawili posłów, Kurnatowskiego do Berlina, Sitkowskiego do Londynu, wołając o dyplomatyczną interwencyę, a gdyby ta nie skutkowała, o wydanie wojny Polsce.
Szczególnie smutne stosunki zapanowały w Toruniu. Miasto zdobyli Szwedzi, zburzyli jego warownie i wyniszczyli kontrybucyami, a dwukrotna zaraza dokonała spustoszenia. »Przepełnione więc było biedą i nędzą«, a co gorsza, »całe przesiąkło niezgodą, nienawiścią, kłótniami, zazdrością i nieubłaganą zaciętością...« Przodował tym swarom rajca, od 1706 r. burmistrz, Godfryd Roesner; napróżno je uciszyć próbował polski pastor Oloff i vice-burmistrz Zernecke. Dolewała oliwy do ognia, gorliwość Jezuitów i ich uczniów w nawracaniu protestantów z grona młodzieży szkolnej i przemysłowej, zwłaszcza zaś broszurka poznańskiego Jezuity Hannenberga, Demonstratio septicollis, dowodząca, że poza Kościołem katolickim nie ma prawdziwych ani kapłanów ani sakramentów. Tę przełożywszy 1723 r. na polski i niemiecki język, rozdawali Jezuici Torunianom »ex zelo ku ich