Oprócz wspomnianych wyżej 10 misyi saratowskich po obojej stronie Wołgi, objęli Jezuici misyę z duszpasterstwem w Odessie 1804 roku na życzenie jenerała gubernatora noworosyjskiego (Odessy i Chersonu) księcia Emanuela Richelieu. Należały do niej misye w 5 koloniach niemieckich (7—8.000 katolików) i w Chersonie. Dla skąpstwa książęcego plenipotenta Rosenkampfa, i częstych wyjazdów księcia, odeskie misye nie rozwinęły się, aż po r. 1815. Pracowało na nich zrazu tylko kilku, potem 10—12 misyonarzy z O. d’Everlange Witry na czele.
Astrachańscy katolicy (Ormianie i garstka Francuzów) dowiedziawszy się o Jezuitach i ich pracach w Saratowie, zaprosili ich, za zgodą cesarza i metropolity, do Astrachanu 1805 r. O. Malevé, Francuz, wyuczywszy się po ormiańsku, rezydował w mieście, gdzie O. Fournier otworzył 1807 r. konwikt dla schizmatyckiej także młodzieży. O. Wojszwiłło wyjeżdżał na obławę misyonarską, szukając po całej gubernii katolików w osadach, więzieniach, w wojsku i na posieleniu rozrzuconych.
Za przykładem astrachańskich, poszli katolicy (15 rodzin ormiańskich) w Mosdoku na Kaukazie 1805 r. Posłano im O. Idziego Henry, Belgijczyka, który w 8 miesiącach wyuczył się wybornie ormiańskiego języka; w rok potem O. Wojszwiłłę, który jako superior, założył szkołę, wymurował dom gościnny dla uczonych podróżników. Obydwaj cieszyli się względami gubernatora Kaukazu hr. Pozzo di Borgo, katolika, mogli więc swobodnie rozwinąć akcyę misyonarską, a dostali pomoc w O. Surynie.
Wiadomo, że Katarzyna II i Aleksander I wysyłali t. z. przestępców politycznych i jeńców francuskich, do rot kaukazkich, rozłożonych na linii między Mosdokiem, Kaspijskiem jeziorem i morzem Czarnem. W r. 1813 zesłano na Kaukaz 12.000 Polaków, jeńców francuskich, między nimi pułkownika Adama Potockiego, z linii prymasowskiej, którego żywot napisała córka Karolina Nakwaska. Odarci, nędzni, chorzy na ciele i duszy, zapełnili szpitale w Mosdoku i Kislarze i umierali na tyfus gęsto. Ratowali ich dusze, ale i nieśli pomoc w lekach, żywności, bieliźnie, ubraniu, misyonarze, w czem im pomagało kilka pań polskich tam internowanych. Jenerał Brzozowski przysyłał dla nich paki książek religijnych, różańce, szkaplerze, a misyonarzom na ochłodę czokoladę i herbatę.
Pochorowali się ciężko. Wojszwiłło wyleczywszy się, szukał katolików między Kozakami starowiercami i mołokanami, udał się do stolicy do Stauropola, gdzie służyło 500 Polaków w rotach kaukazkich; potem do kopalń w włościach Dubowskiej, Kargulińskiej, Kurdzińskiej i w Kislarze, gdzie pracowało kilkuset polskich skazańców, między nimi żołnierze z wyprawy hiszpańskiej, byle pozyskać ich serca i przywieść do Boga. To samo robił O. Suryn w Kislarze, gdzie w szpitalu umierało dziennie 6—7 Polaków. Aleksander I ułaskawił wszystkich, ale tylko 8000 wróciło do kraju, 3.500 umarło, kolo 500 pozostało na linii kaukazkiej od Naur do Mosdoku. Były to szumowiny Polaków; misyonarze zażyli z nimi wiele kłopotu, a z małym pożytkiem; uciekali z kazania do kart i wódki.
Równie pracowite, a skąpe w duchowne pożytki, były misye sybirskie w Irkucku i Tomsku. Któżby uwierzył, już 1614 roku jeńców z wojny Dymitra Samozwańca I i II, r. 1607 i 1614 zasyłano na Sybir, oddzielony wtenczas od Europy rzeką Sołka, »gdzie sól warzono«. Powtó-
Strona:Stanisław Załęski - Jezuici w Polsce w skróceniu 5 tomów w jednym.djvu/291
Ta strona została przepisana.