wskrzeszonego zakonu, najprzód w Rosyi, w której jakby w arce Noego, znalazł ocalenie.
Stosownie do tej bulli, właściwą rezydencyą jenerała zakonu powinien być Rzym, nie Petersburg, więc też jenerał Brzozowski wniósł prośbę do ministra wyznań, Aleksandra Golicyna, o przeniesienie swej siedziby do stolicy chrześcijaństwa. Minister odmówił, zasłaniając się nieobecnością cesarza, zajętego koalicyą anti-napoleońską i kongresami w Paryżu i Wiedniu. Ale właśnie pod tę nieobecność monarchy, masoni 14 lóż w stolicy, illuminaci, martyniści i protestanckie towarzystwo biblijne, protegowane przez Siestrzencewicza, podali sobie ręce, aby wydalić Jezuitów najprzód z Petersburga, gdzie nietylko u katolików, ale u pierwszych rodzin rosyjskich posiadali mir i poszanowanie wielkie. Nie mogąc znaleść plamy na ich obyczajach i cnocie, zarzucali im, zwłaszcza kilku francuskim Jezuitom, prozelityzm między damami wielkiego świata, i młodzieżą w konwikcie.
Istotnie 15-letni konwiktor Aleksander Golicyn, syn gubernatora w Jarosławiu nad Wołgą, a bratanek ministra, został podczas świąt Bożego Narodzenia 1814 r. katolikiem. Oburzyło to ministra już i tak markotnego na Jezuitów, bo odmówili mu pomocy w przyciąganiu arystokracyi do towarzystwa biblijnego, którego był prezesem, a podjudzony przez kler prawosławny, że religia grecka, a z nią państwo carów tą propagandą jezuicką upadnie, zaniósł skargę do cesarza, bawiącego na kongresie w Wiedniu. Pisał i jenerał Brzozowski do monarchy, uniewinniając O. Rozavena, który miał być sprawcą konwersyi młodego Golicyna, ministrowi zaś oświadczył, że od 1 stycznia 1815 r., tylko katolików do konwiktów przyjmować pozwoli, że nawet gotów konwikt przenieść do Połocka. Napróżno; minister podtrzymywany w swym rankorze na Jezuitów nietylko przez popów, ale przez Siestrzencewicza, a także i tą okolicznością, że w salonach petersburskich nie mówiono tylko o Jezuitach i jezuityzmie i tych kilku damach, które, jak hrabina Katarzyna Rostopczyn, usunęły się od zgiełku światowego, zostały więc katoliczkami, postanowił wygnać Jezuitów z stolicy, a potem z cesarstwa. Czekał tylko powrotu cesarza i sposobnej chwili. Ta się wnet nadarzyła.
Faworyta cesarza, Polka, z Czertwertyńskich Naryszkinowa, przyrzekła na spowiedzi u Jezuity zerwać stosunek i objawiła to cesarzowi, gdy wróciwszy po drugim kongresie paryskim, odwiedził ją. Urażony tem cesarz, przywołał Golicyna i razem z nim, w salonie Naryszkinowej, ułożył szkic banicyjnego ukazu, który zredagowany lepiej przez ministra, nosi datę 20 grudnia 1815 r. Jako jedyny powód banicyi, podano, że Jezuici »przedsięwzięli wstrząsnąć panującą oddawna w państwie naszem prawowierną grecką religią... odciągając poruczonych sobie młodzieńców i niektóre osoby słabej płci żeńskiej, od naszej, a nakłaniając do swojej wiary«. Wykonanie ukazu odbyło się w nocy z 20 na 21 grudnia, a 22 rychło świt, 14 krytych sanek wywiozło 24 Jezuitów petersburskich do Połocka; dwaj bowiem, rektor Czyż i prokurator Krukowski, pozostali jeszcze 3 dni dla złożenia rachunków i spisania inwentarzy. Wygnanie Jezuitów z całej Rosyi było już tylko kwestyą czasu.
Strona:Stanisław Załęski - Jezuici w Polsce w skróceniu 5 tomów w jednym.djvu/293
Ta strona została przepisana.