przez kraje austryackie na komorę radziwiłłowską, przebierać się do Włoch, gdzie zakon miał już kolegia i domy. Tylko Jezuici ryzcy i 7 Jezuitów połockich, obrać mieli drogę na komorę pruską w Połądze. Uwiadamiając o tem zakonną bracią, wydał 30 marca list okólny w duchu iście rycerskim: »Ruszajmy śmiało i wesoło w świat, bo wódz nasz Chrystus idzie z krzyżem przed nami«.
Pierwsi, w myśl ukazu, wyruszyli w drogę Jezuici mohylewscy, było ich 12; dnia 1 maja stanęli na komorze radziwiłłowskiej. Podpisano im paszporty, budki żydowskie odwiozły ich do Brodów. Tu, ku przykremu zdziwieniu, komisarz austryackiej komory, oświadczał im, że ani ich puścić w dalszą drogę, ani przybywających 3 maja witebskich Jezuitów przepuścić przez granicę austryacką nie może, dopokąd od gubernium lwowskiego nie otrzyma instrukcyi. Nadeszła ona 5 maja, gubernator baron Hauer, kazał otworzyć granicę wygnańcom, dwa jednak całe dni witebscy Jezuici w liczbie 12, obozowali na neutralnym ćwierćmilowym kawałku ziemi, in campo penes Radziwiłłoviam, jak się żartobliwie wyrażali.
Kolejno przybywali do Lwowa, 10 maja witebscy; 11 mohylewscy; 13, 15, 22 maja połoccy; 23 i 24 maja użwałdzcy; 27 maja mścisławscy wygnańcy. Przyjęcie znaleźli życzliwe nietylko w klasztorach lwowskich, ale i u prałatów i kanoników, i u samego arcybiskupa lwowskiego Ankwicza, który dla braku parafialnego kleru, pragnął szczerze zatrzymać Jezuitów w archidyecezyi. Oni jednak już 23 maja rozpoczęli dalszą drogę na Wiedeń i Pontebę do Ferrary, Bolonii, Regium i Rzymu, gdzie im wikaryusz jeneralny Petrucci, tymczasową siedzibę przeznaczył.
Prowincyał Świętochowski, zrozumiawszy, że arcybiskup i gubernator pragną białoruskich księży zatrzymać w Galicyi i w tym sensie wnieśli »najpoddańsze« przedstawienie do cesarza Franciszka I, nie znając niemieckiego języka, zamianował swym pełnomocnikiem do układów, O. Landesa, Bawarczyka i wyprawił dnia 23 maja do Wiednia. Cesarz pozwolił 10 czerwca pozostać Jezuitom w Galicyi, przy duszpasterstwie i szkołach, ale tym tylko, którzy »z związku zakonnego wystąpią«. Na to się oni nie godzili. Dzięki jednak staraniom O. Landesa u wielowładnego księcia Klemensa Metternicha, i kanclerza kancelaryi nadwornej hr. Saurau, dzięki pisemnym i osobistym przedstawieniom gubernatora Hauera, cesarz pozostawił tę sprawę układom hr. Saurau z O. Landesem.
Ten oświadczył stanowczo, że Jezuici pozostać mogą w Austryi tylko jako zakon, zależny wyłącznie od jenerała swego i mający zupełną swobodę znoszenia się z nim bezpośrednio, bo to należy do istoty instytutu, w innych zaś rzeczach gotowi są zastosować się do »normalnych« (józefińskich) praw o zakonach w Austryi. Jeżeli cesarz na ten wyjątek od praw normalnych udzieli dyspensy, wtenczas Jezuici dostarczą 14 profesorów dla gimnazyum i wyższych nauk filozofii, fizyki i matematyki w Tarnopolu, 8 profesorów dla konwiktu szlacheckiego we Lwowie.
Cesarz dyspensy na razie nie dał, ale okazał się do niej skłonnym, a prowincyałowi Świętochowskiemu, jadącemu na kongregacyę jeneralną do Rzymu, dał dwukrotne posłuchanie, okazując wiele współczucia, iż na tułactwo skazany, i oświadczając wyraźnie: »przyjmuję was w mem królestwie Galicyi, jako dawnych Jezuitów, a na wyżywienie 50 z waszej
Strona:Stanisław Załęski - Jezuici w Polsce w skróceniu 5 tomów w jednym.djvu/296
Ta strona została przepisana.