z probostwem skarb łańcucki wziął w dzierżawę. Już też i biskup przemyski Korczyński wystarał się o dyspensę papiezką. przemiany łańcuckiego beneficium na zakonne i doręczył ją prowincyałowi 6 kwietnia 1836 r.
Aliści nowa trudność. OO. Dominikanie zgłosili się do rządu z pretensyą oddania im łańcuckiego probostwa i klasztoru. Rząd odmówił. Oni zaś 1846 r. starali się o to samo przez konsystorz przemyski, twierdząc, że dobra zniesionego ich klasztoru w Łańcucie, obrócone być powinny na polepszenie uposażenia klasztoru w Dzikowie. Sprawa oparła się o Rzym, który oddał ją biskupowi przemyskiemu Wierzchlejskiemu do załatwienia. Rząd jednak odrzucił wszelkie układy, Jezuici pozostali w Łańcucie, zrazu (od 1820—1823 r.) jako misyonarze, potem (do 1836 r.) jako misyonarze i tymczasowi administratorowie probostwa, wreszcie (od 1837—1848 r.) nie mają nazwy, dom ich nazywa się domicilium lancutense, w istocie zaś są administratorami probostwa.
Więc też parafialne obowiązki, zwłaszcza katechizacye w szkole i po wsiach, w obszernych izbach, zwłaszcza zimą, są ich głównem zajęciem. Dojeżdżając, obsługują kaplicę filialną w Soninie, a w kaplicy zamkowej odprawiają mszę św. ile razy hrabstwo tego zażądają. Zaproszeni, mówią kazania, słuchają spowiedzi w sąsiednich parafiach.
Rozegnał ich rok 1848, zarząd parafii objął świecki ksiądz Sieczkowski. Ale już 1853 r., na uprzejme zaproszenie hrabstwa Potockich, wrócili do Łańcuta, wprowadzeni uroczyście do kościoła i swego domicilium. Rząd wyznaczył im tymczasowo 840 złr. rocznej pensyi, a dopiero 1860 r. oddał im dawne uposażenie probostwa i domu, które oni wydzierżawili skarbowi łańcuckiemu na lat 99. Rząd nie zatwierdził kontraktu dzierżawy, więc sporządzono 1868 r. nowy na lat tylko 30, ale prowincyał Szczepkowski odrzucił wszelkie układy o dzierżawę, administracyę zaś probostwa i Krzemienicy kazał prowadzić superiorowi. Było to błędem, przy odbieraniu bowiem dzierżawy, okazało się, że 2½ morga kościelnego gruntu, przyłączono do hrabskiego ogrodu, a część pola ornego z pustki Peszkówka, nadano wieśniakowi Wchowi. Stąd komisya biskupia, która rozstrzygnąć także miała spór o plac pod nową szkołę miejską, a w ślad zatem poróżnienie z urzędnikami skarbu łańcuckiego, oziębienie dobrych stosunków z dworem, który też z przyobiecanem powiększeniem kościoła zwlekał naumyślnie.
Zwyczajne prace parafialne, pomnożyła cholera 1855 r., która grasowała w 10 wsiach i w mieście, zwłaszcza w szpitalu wojskowym. Obsługujący go O. Kosiarski, padł ofiarą 6 czerwca t. r. Pomnożyły nadzwyczajne prace, jak coroczne rekolekcye dla kleru, dla sióstr Boromeuszek w mieście i sióstr Opatrzności w Łące pod Rzeszowem. Częste pogrzeby z rodziny Potockich, jak młodziutkiego Artura 1836 r., młodej Izabelli z brzeżańskich Potockich Romanowej Potockiej, hr. ordynata Alfreda Potockiego 1889 r., tudzież pogrzeby superiorów Władysława Lasockiego 1880 r. i Maurycego Głowackiego 1888 r., ściągające liczny zjazd panów, dygnitarzy i kleru, to jedyna smutna przerwa w monotonii parafialnych obowiązków.
Ponieważ dyspensa papiezka 1836 r. daną była czasowo, dopokąd biskup przemyski nie będzie miał dosyć dyecezalnego kleru, więc prowincyał Jackowski, uważając, że brak kleru już usunięty, umyślił 1885 roku
Strona:Stanisław Załęski - Jezuici w Polsce w skróceniu 5 tomów w jednym.djvu/320
Ta strona została przepisana.