zwinąć domicilium łańcuckie, tembardziej, że zamierzał otworzyć kilka rezydencyj kresowych. Sprzeciwiał się temu biskup Solecki, twierdząc, że jeszcze wiele posad duchownych dla braku kleru wakuje; urażonym czuł się hr. Alfred Potocki i osobnym listem do jenerała Beckxa prosił o pozostawienie mu Jezuitów, nadewszystko zaś ludność parafii suplikami, deputacyami zamęczała formalnie prowincyała, aby jej »tej krzywdy nie czynił«, ale on trwał przy swojem. Zwłokę kilkuletnią spowodowało przyłączenie Krzemienicy do uposażenia probostwa łańcuckiego, ale gdy nareszcie 2 października 1889 r. minister wyznań na to zezwolił, opuszczać poczęli Jezuici na wiosnę 1890 r. Łańcut; ostatni odjechał 1 maja, superior Stojek, oddawszy inwentarze świeckiemu proboszczowi ks. Zaudererowi.
Kolegia w Tarnopolu i Starejwsi okazały się dla wzrastającej liczby młodzieży zakonnej zbyt ciasne, nie było gdzie umieścić nauk teologicznych. Więc prowincyał Świętochowski dowiedziawszy się, że rezydencyę biskupa Ziegiera przenosi rząd z pobenedyktyńskiego klasztoru w Tyńcu do Tarnowa, wniósł 1826 r. do cesarza prośbę o oddanie opuszczonego gmachu na kolegium z studyami teologii. Poparli prośbę, biskup Ziegler i gubernator książę Lobkowic, przychylił się do niej cesarz 20 listopada t. r. z warunkiem, że koszta naprawy i utrzymania budynku Jezuici poniosą.
Uprzedzając cesarskie pozwolenie, Jezuici już w październiku otwarli kolegium tynieckie, osób 20, z tych 5 profesorów teologii, 10 kleryków teologów, 5 braci; cyfra ta wzrosła do 31. Na ich utrzymanie wyznaczył prowincyał z ryczałtu rządowego, 2.400 złr. rocznie. Niebawem rektor Perkowski zabrał się do uporządkowania pięknego kościoła św. Piotra i Pawła, do którego wprowadził Jezuitów uroczyście 25 maja 1827 r. biskup Ziegler z kanonikami, zu meinem grossen Seelen-Trost.
Oprócz kazań, katechizacyj, spowiedzi w kościele, który zapełniał się okolicznym także ludem, pomagali w duszpasterstwie sąsiednim proboszczom. Podczas jubileuszu Piusa VIII 1830 r, dawali 3-dniowe misye w Tyńcu, Staniątkach, Skawinie, Szczepanowie, Krzęcinie, Woli Radziszowskiej, a gdy 1331 r. srożyła się cholera, jedni całymi dniami słuchali w swym kościele spowiedzi przestraszone zarazą tłumy, drudzy czynili to samo, głosząc przytem nauki wielkopostne w 19 parafiach. Więc też zjednali sobie szacunek i miłość ludzką, a dostatniejsi księża proboszczowie, hr. Marya z Baworowskich Grocholska, siostra Jezuity Mikołaja, pani Dyktarska, hr. Kryspin Żeleński z Grotkowic, kanonik Łopacki z Krakowa, nadewszystko zaś ksieni staniątecka Duval, stali się dobrodziejami kolegium.
Aliści 2 maja w nocy 1831 r., zerwała się burza, piorun spalił dachy kolegium i kościoła, stopił dzwony, zawaliły się wieże jedna na sklepienie kościoła, druga na klasztor i przebiła pierwsze piętro. I tu okazała się życzliwość ludzka. Pomimo ulewy, ludność tyniecka uratowała wszystkie sprzęty, książki nawet i seksterny. Państwo Konopkowie ofiarowali pogo-