kich, kazał Jezuitom opuścić Szwecyę, pozostał tylko O. Waldoceen, najprzód jako spowiednik królewicza, potem jako ukryty misyonarz w stolicy. Na żądanie jednak królewicza, przybył wkrótce polski Jezuita O. Bernard Gołyński (Golinius, Pruthenus) jako spowiednik, z towarzyszem O. Tomaszewiczem, którzy też Zygmuntowi, jako elektowi polskiemu, towarzyszyli do Polski 1587 r.
Wśród planów wojennych przeciw Moskwie i Turcyi, ułożonych z Possewinem, a pochwalonych i popartych przez Syksta V, umarł wielki Stefan Batory d. 12 grudnia 1586 r. w Grodnie, w którym dla siebie rezydencyę letnią, dla Jezuitów kolegium gotował. W dziesięcioleciu jego mądrych rządów i pod jego opieką, Jezuici otworzyli akademię w Wilnie, kolegia w Połocku, Rydze, Dorpacie, Koloszwarze, Białogrodzie, Krakowie (dwa domy), Kaliszu, Lublinie, Nieświeżu, osiedlili się we Lwowie i z tych nowych placówek, jak i z nieco dawniejszych w Brunsburgu, Pułtusku, Jarosławiu i Poznaniu, rozpuścili zagony misyonarskie literalnie po całej rzpltej, aż głęboko w Siedmiogród; ogarnęli swą iście apostolską działalnością dwór królewski, wszystkie stany i warstwy, miasta i miasteczka, wsie i obozy, szpitale i więzienia, a nauczając w akademii i 12 szkołach 5.000 młodzieży, odmieniali z korzenia społeczeństwo całe, czyniąc je katolickiem a światłem. Kazaniami ich, dysputami, uczonemi książkami, szkołami i obcowaniem wreszcie, dziesiątki pańskich, wpływowych rodzin, setki szlacheckich domów, tysiące prywatnych osób, porzuciwszy nowinki religijne, wróciły do wiary ojców. O jedno i drugie, o oświatę i uskromienie różnowierstwa, politycznie także, jako czynnik rozkładowy szkodliwego, a wzmożenie się katolicyzmu, który zawsze był podporą tronu, chodziło wielkiemu Batoremu; dlatego z obozu pod Gdańskiem 1577 r. pisał »Jezuici są mi potrzebni«; dlatego otaczał się chętnie nimi, Arias i Laterna byli jego spowiednikami i kaznodziejami, fundował 6 kolegiów, dopomógł do założenia innych, i prawie w przededniu śmierci, układał z prowincyałem Campanem fundacyę dwóch naraz kolegiów, w Grodnie i Brześciu litewskim.
Nigdy może zakon nie stał w Polsce na takiej wyżynie duchowej i świetności akcyi swojej, jak za tego króla, bo sam szerokiej głowy i dzielnej energii, umiał i chciał go użyć, siły jego wyzyskać i pójść mu we wszystkiem na rękę.
Podobny mu był w szacunku i życzliwości dla zakonu następca jego Zygmunt III, ale nie posiadał ani tej bystrości umysłu, ani tej dzielności charakteru, która daje inicyatywę, kierunek, porywa z sobą do śmiałych a mądrych czynów, jaką odznaczał się wielki Batory. Owszem, urodzony w więzieniu, wychowany w sekciarskiej, dusznej atmosferze sztokholmskiego dworu, zamknięty był w sobie i małomowny; »dowcipu i usposobienia nieco ociężałego i nie bardzo pojętnego«, jak się o nim wyraził Possewin, i dlatego powolny w myśleniu i uparty w postanowieniu i dla-