dykcye, a wojewodom, starostom i starostw dzierżawcom mandatem 9 października 1592 r. rozkazał, aby po dawnemu wyroki biskupie sueculari brachio popierali, »iżby biskupi urząd swój i jurysdykcyę swobodnie i bez niczyjej przeszkody wykonywać mogli«. A nadto on sam w dobrach królewskich i starostwach kazał kościoły zabrane katolikom na zbory różnowiercze, przywrócić. Uczynili to samo nawróceni do wiary ojców panowie i szlachta w swych dobrach, i jak przedtem ich ojce i dziady wyganiali księżą katolicką, tak oni korzystając z praw dziedzica, rozpędzali ministrów i zajmowane przez nich zbory oddawali katolikom jako ich dawną własność.
Czynili to samo biskupi w swych dyecezyach, po miastach zwłaszcza, a gdy napotkali na opór, wzywali pomocy króla i jego starostów. Tym sposobem setki gmin dyssydenckich pozostały bez zboru, bo rzadko która miała zbór z nowa postawiony, albo była w stanie wybudować zbór nowy. Pamiętać też należy, że różnowierstwo w Polsce było egzotyczną rośliną, pielęgnowała ją swywola i żądza nowinek, korzenia głębszego nie zapuściła nigdy. Wnet ją porzucili hojni panowie, magnaci, za ich przykładem szlachta. Powymierali też pierwsi jej krzewiciele, kłótliwi, ale zuchwali i uczeni, i nie zostawili następców, bo nie miał ich kto żywić i płacić.
Szkołami też jezuickiemi i misyami, co rok nawracały się dziesiątki różnowierców, znacznych rodem i majątkiem. Pracowały nad ich nawróceniem i inne zakony, odrodzone duchem i silne liczbą, bo szkoły jezuickie dostarczały im co rok nowych kandydatów. Tak więc bez opresyi i gwałtów, różnowierstwo, w wiecznej zresztą niezgodzie i swarach z sobą, słabło, topniało, nikło. Zarzut prześladowania różnowierców, którym wielu historyków obarcza Zygmunta III, jest bezpodstawny.
Jezuitom w walce z różnowiercami hetmanił Skarga; »Upominaniem do ewanjelików« wskazał broń i wytknął plan walki. Na pierwszy ogień wysłał biskupów, oni niech reformują kler, zaprawiając go do czystości obyczajow, nauki, pilnowania służby bożej; oni niech zakładają seminarya, kolegia, szkoły, z którychby wyszli uczone doktory i mistrze i kaznodzieje wymowne. Za biskupami pójdą księża, pójdą Jezuici, i do nich to wołał: »miłujcie dusze ludzkie i krew Chrystusową dla nich rozlaną, a nie długo heretyki pokonamy prawdą, pismem, kazaniem, dysputacyą, przykłady, miłością ku nim i ludzkością, modlitwą za nie i gęstemi u św. ołtarzy ofiarami. Toć są nasze wojska i na taką przeciw wam (różnowiercom) wojnę wołają i lud pobudzają«.
Plan Skargi wykonać dopomógł król Zygmunt. Już Batory mianował na biskupstwa mężów »godnych i prawdziwie kościelnych«. Czynił to samo Zygmunt III; nominacyę biskupów i prałatów uważał za kwestyą sumienia i radził się w niej często swoich spowiedników Jezuitów; to też w długim szeregu biskupów z jego nominacyi, nie znajdziesz ani jednego, któryby był »lichą kreaturą«, a byli między nimi biskupi wielcy i senatorzy mądrzy: Maciejowscy, Gębiccy, Radziwiłły, Wężyki, Woluccy, Wojnowie, Szyszkowscy itd., którzy w walce z różnowierstwem niemal dosłownie wykonali plan Skargi. Wykonali go i Jezuici, w szkołach, na ambonie i w misyach. Katolicyzm wzmagał się, potężniał, czuł się »panią i gospodynią« w Polsce, a różnowierstwo przerzedzone i bezsilne, zeszło do roli »komornicy«, która
Strona:Stanisław Załęski - Jezuici w Polsce w skróceniu 5 tomów w jednym.djvu/53
Ta strona została przepisana.