wystąpił z repliką: »Vindiciae pacis obrona pokoju«, Bembus ogłosił 1616 r. tryplikę »Pacatus impacatus ad examen vocatus, czyli rozbiór odpowiedzi na racye przeciw pokojowi konfederacyi«. Inny Jezuita, O. Sawicki, wskazując na kłótnie i swary między samymi dyssydentami, drwił z projektowanej konfederacyi w sporej książce: »Foremna zgoda albo raczej istna wrzawa między tymi, którzy się tych naszych czasów Ewanjelikami niewinnie nazywają«.
Do zgody przyjść nie mogło; dyssydenci, kłócąc się między sobą, popadali w coraz większą niemoc, pogardzano nimi, dokuczano, zaczepiano ministrów na ulicy, przeszkadzano pogrzebom. Oni krzywdy przypisywali uczniom jezuickim; ale w Krakowie nie było ich, a przecie dwa razy tam zbór poburzono; w Poznaniu i Wilnie, jak sądowe śledztwo wykazało, żaden uczeń jezuicki nie brał udziału w wojnie przeciw zborom. Jezuici nietylko nie pozwalali, ale plagami i wygnaniem z szkół, karali swywolę uczniów przeciw różnowiercom; mieli oni na nich broń nierównie skuteczniejszą, pióro i żywe słowo, kazania, misye, dysputy, bractwa religijne.
Podobnie działo się z »starą grecką wiarą«, dysunią. Ruscy magnaci i szlachta przechodzili 1540—1600 r. na luteranizm, kalwinizm, aryanizm, i z tych dopiero herezyi nawracali się do katolicyzmu, ale rzymskiego, nie do unii, bo tej jeszcze nie było. Rody te wylicza Smotrzyski w »Lamencie Ornitologa« (str. 15): Książęta Słuccy, Zasławscy, Zbarazcy, Wiśniowieccy, Sanguszkowie, Czartoryscy, Prońscy, Rożyński, Solomereccy, Hołowczyńscy, Kroszyńscy, Massalscy, Horscy, Sokolińscy, Łukomscy, Puzynowie; szlachta można: Chodkiewicze, Hlebowicze, Sapiehowie, Chreptowicze, Dorohostajscy, Wojnowie, Wołłowicze, Zienowicze, Chaleccy, Tyszkiewicze, Kossakowie, Tryznowie, Myszkowie, Siemiaszkowie, Hulewicze, Jarmolińscy, Meleszkowie, Pocieje i inni. Mała stosunkowo liczba wprost z starej greckiej wiary przyjmowała katolicyzm łaciński a jeszcze mniejsza unią; 1624 roku trzech tylko unitów zasiadało w senacie. Prawda, że twarda dola, jaką przebywała unia przez cały wiek XVII nie zachęcała do jej przyjęcia. Akt unii brzeskiej 1596 r. podpisali wprawdzie wszyscy biskupi ruscy z metropolitą, ale dwaj, przemyski i lwowski nie przyjęli jej wcale, w obronie »starej greckiej wiary« stanęły po miastach bractwa stauropigialne od patryarchy carogrodzkiego zależne, rodzaj komitetów cerkiewnych, które sobie władzę i nadzór nawet nad biskupami przywłaszczały; stanęły sejmy 1607 i 1609 r.
Gdy więc unicki biskup odbierać chciał cerkwie i monastery starej greckiej wiary, to dysunici stawiali mu opór, użyć więc musiał pomocy brachii saecularii. To znów jątrzyło Ruś schizmatycką, która rozruchem, przemocą, wyganiała unitów, odbierała im cerkwie. Biskup skarżył gwałcicieli do trybunału, oni biskupa do sejmu. Spory te i gwałty powtarzające się na Litwie i Rusi, gorszyły nawet łacinników, król tedy ustanowił dla spraw cerkiewnych judicium compositum, sąd z unitów i dysunitów złożony. Opinia publiczna stawała po stronie dysunii, jako na razie silniejszej; unii krom króla nikt jawnie nie bronił, nie wierzono, aby się utrzymać zdołała.