gnębieni i tam, szukali ocalenia na Rusi polskiej i to na kilka zawodów. Raz XIV wieku i jako osobna »nacya« osiadali w Kijowie, Włodzimierzu, Łucku, Lwowie, Kamieńcu, Śniatynie, Haliczu. Przybywali znów w XVI i XVII do grodów panów polskich, zakładając gminy: w Jazłowcu, Zamościu, Podhajcach, Brodach, Żwańcu, Horodence i Stanisławowie. Jeszcze w XVIII wieku napłynęło ich sporo z Krymu i Mołdawii, i zamieszkali w Bałcie, Mohylowie, Kutach i Raszkowie. W pierwszej połowie XVII w., o której tu mówimy, mieli na Ukrainie, Podolu, Rusi i Pokuciu 13 kościołów, 26 księży, a cyfra ich dochodziła do 10.000 głów. Handel ze Wschodem był ich głównem zajęciem; cechowały ich wady i przymioty wschodnie, przebiegłość i chciwość, ale też zapobiegliwość i oszczędność, dorabiali się majątku kupiectwem i handlem bydła, inni znów wynajmowali się Turkom za szpiegów. Jako naród kupiecki, grzeczni byli dla Rusinów i Polaków i polską przyjmowali mowę i zwyczaje. Przywiązani do swego obrządku, wstrętu jak Grecy, dla Rzymu nie czuli. Arcybiskupi łać. lwowscy, Starzechowski, Solikowski, Próchnicki i biskupi kamienieccy, Słończewski, Białobrzeski, Wolucki, utrzymując z nimi dobre stosunki, zachęcali do unii, i byli pewni, że prędzej czy później unia dojdzie do skutku. Długo jednak biskupi i księża ormiańscy, więcej się trudniąc handlem jak duszpasterstwem, trwali wraz z owieczkami w monofizytyzmie, ucząc, że w Chrystusie Panu jedna jest tylko natura boska, która pochłonęła w siebie naturę ludzką.
Twórcą unii Ormian polskich, w tem różnej od unii ruskiej, że zawarta z celibatem duchownych i komunią św. pod jedną postacią, był ich arcybiskup Mikołaj Torosowicz, chwiejny, dwulicowy w wierze, lekkomyślny w obyczajach i namiętny handlarz koni. Czysto ludzkie a nieszlachetne pobudki i rachuby zagnały go do unii; nigdy dla niej szczerym nie był, od niej się wymykał, do starej schizmy wracał, więc też i ta unia dopiero po śmierci jego 1681 utrwaliła się i zakwitła. Poróżniwszy się z swymi Ormianami i w procesie z nimi, zagrożony sądem przybłędy z Eczmiadzinu, wartabieda Krzysztofa Chaczadura, zgłosił się z przyjęciem unii, bo ta zapewniała mu przeciw własnej jego nacyi opiekę króla, starosty lwowskiego i magistratu. Użył w tem pomocy XX. Karmelitów bosych, ale widząc że ci nie wiele posiadają wpływu, udał się z początkiem października 1630 do rektora Jezuitów lwow. Stan. Witwińskiego, ten zaś powierzył jego sprawę OO. Elżanowskiemu i Pulnokowiczowi, wielce popularnym we Lwowie kaznodziejom. Oni to ułatwili Torosowiczowi porozumienie się z królem, z arcyb. łać. lwowskim Próchnickim, z starostą i miastem, wspólnie zaś z OO. Karmelitami ułożyli program akcyi i zapewnili mu bezpieczeństwo i obronę przed nienawiścią nacyi. Akt unii odbył się 24 paźdz. 1630 w kościele karmelickim Nawiedzenia N. M. P. (dzisiaj tam gmach sądowy) pod osłoną milicyi miejskiej. Na akcie podpisani między 13 świadkami, dwaj wymienieni wyżej Jezuici. Dla utwierdzenia zaś aktu unii i na jego pamiątkę, wydał jeszcze w tym roku, O. Mateusz Bembus, na życzenie arcyb. Próchnickiego i jego kosztem, niewielką, ale gruntowną i praktyczną książkę: »Ormiańskie nabożeństwo i wzywanie ludzi narodu tego zacnego do jedności w wierze i w miłości Kościoła rzymskiego«.
Strona:Stanisław Załęski - Jezuici w Polsce w skróceniu 5 tomów w jednym.djvu/75
Ta strona została przepisana.