Gospodyni umarła; druga przyszła z miasta,
Z nią porządek, bogactwo od dnia do dnia wzrasta.”
Od niej nas dzieli tylko dom Adamca Stasia.
Otóż tam nasze miejsce! Wierzby i kasztany
Pokrywają zielenią dom podmurowany;
W bok ogród owocowy i z jarzyną grzędy,
Ojciec nic nie dostali po dziadku, prócz brata;
Wszystko własna rąk praca przez tak mnogie lata.
Chciał dać Jegomość pola, lecz tatuś nie chcieli,
Możebyśmy w bogactwie niedobrze się mieli.”
Wodę pijam, chleb śniady w pocie czoła jadam,
Ja Księdzu Jegomości meszne w worach znoszę,
Często w wozach, a jednak o nic Ich nie proszę.
Bóg dał zdrowie i siły, więcej nie pożądam;
Co ubożsi odemnie, i jestem kontenty;
Tak też podobno myśli twój ojciec Walenty.”
Ministrant aż szczęśliwy, że on ojca chwali,
Tak więc imion wieśniaków pasmo snuje dalej:
Karczmarczyczka, bratowa Pawła i Sobkowa,
Co mieszka w Starym Dworze, dalej zaś Waloszczyk
Z Madejskimi i Fiślik, żyd karczmarz, nieboszczyk.
Tam na górce jest Karwiak, ma córkę Krystynę;
Że do wsi przyszedł z Karwu. Przy nim się buduje
Jaksik Krawiec, u niego sukno się zstępuje.