Lepszego się nauczyć cynku i galmanu.
Wszędzie mu się kłaniano, jak wielkimu panu,
Nawet jechał aż do Włoch, aże tam w Tryeście
W cesarstwie austryackiem, czy w Laibachu mieście
Jaki płacz, smutek nastał, gdy ta wieść do domu
Dostała się do córki i dostojnej żony!
Krótko potem był w trumnie wielkiej przywieziony.
Trumna była miedziana, ołowiem klejona
Nie można było widzieć Jegomości ciała,
Nie wierzono, że umarł, śród ludu powstała
Pogłoska, że znów przyjdzie! Lecz kogo śmierć zdradzi,
Już nie przyjdzie, choćby mu wszystcy byli radzi.
Serce nam twe wrócono, byś spał między swemi!”
Tak dumał stary Draszczyk, rosząc oczy łzami;
Serce jego się zrosło z temi wspomnieniami.
Jeszcze patrzy na zamek, pola i ogrody
Myślał teraz, że płaczą, bo serce płakało!
Porwał się więc, spostrzegłszy, jak szybko zmykało
Rano. W ziąw szy klucz wieży, spojrzał ku swej chacie.
Tu rzekł Boncyk: „Draszczyczku, ja wiem, gdzie mieszkacie:
Wasz domek, od Burczyków oddzielony płotem;
Naprzeciw Sikorowie, Ostrawscy, na górce
Stary Dwór, gdzie kościelny Michalski w komórce;
Za Sikorą zaś Łaszczyk, Lazarek, Pawleta,
W łóżku grabiami szuka męża, gdy go budzi.”