Strona:Stary Kościół Miechowski.djvu/117

Ta strona została przepisana.
435 
Jechał aż do Anglii, aby tam wyrobu

Lepszego się nauczyć cynku i galmanu.
Wszędzie mu się kłaniano, jak wielkimu panu,
Nawet jechał aż do Włoch, aże tam w Tryeście
W cesarstwie austryackiem, czy w Laibachu mieście

440 
Nagle umarł! Nie można wysłowić nikomu,

Jaki płacz, smutek nastał, gdy ta wieść do domu
Dostała się do córki i dostojnej żony!
Krótko potem był w trumnie wielkiej przywieziony.
Trumna była miedziana, ołowiem klejona

445 
I znów do drugiej trumny dębowej włożona.

Nie można było widzieć Jegomości ciała,
Nie wierzono, że umarł, śród ludu powstała
Pogłoska, że znów przyjdzie! Lecz kogo śmierć zdradzi,
Już nie przyjdzie, choćby mu wszystcy byli radzi.

450 
Dobry Panie, tyś umarł, ale z obcej ziemi

Serce nam twe wrócono, byś spał między swemi!”
Tak dumał stary Draszczyk, rosząc oczy łzami;
Serce jego się zrosło z temi wspomnieniami.
Jeszcze patrzy na zamek, pola i ogrody

455 
I ich wdzięki, a choć się śliczne zdały wprzódy,

Myślał teraz, że płaczą, bo serce płakało!
Porwał się więc, spostrzegłszy, jak szybko zmykało
Rano. W ziąw szy klucz wieży, spojrzał ku swej chacie.
Tu rzekł Boncyk: „Draszczyczku, ja wiem, gdzie mieszkacie:

460 
Za Wincentym Kortyką, Paweł Piecka, potem

Wasz domek, od Burczyków oddzielony płotem;
Naprzeciw Sikorowie, Ostrawscy, na górce
Stary Dwór, gdzie kościelny Michalski w komórce;
Za Sikorą zaś Łaszczyk, Lazarek, Pawleta,

465 
Tak mały, że gadają, iż jego kobieta

W łóżku grabiami szuka męża, gdy go budzi.”