Strona:Stary Kościół Miechowski.djvu/122

Ta strona została skorygowana.

Tam sąsiad nić guzików sąsiadom wskazuje,
Tam dziewczyna przed drugą piórka swe rachuje;

55 
Inni za łby się doją; ktoś to ganiąc, przeto

Głośno krzyknął zdradziecko: „Panie Re... ale to...”
Pan Rektór podniósł głowę, zdało się że drzemał,
Ale jak król swe berło, dzielnie prącik trzymał
I rzekł: „Dosyć uczenia! Wprzód nim rozpoczniemy

60 
Now e tydnia lekcyje, krótko powtórzymy,

Czegośmy się w tygodniu zeszłym nauczyli;
Bo bez repetycyi, gdzież-byśmy to byli?
Jest przysłowie: powtórzyć nigdy nie zawadzi.
Łatwiej głowę rozłupi, kto dwa kliny wsadzi.

65 
Zacznijmyż więc od wiary! Powiedz, Jędrzej Żyła,

O czemże to w sobotę z biblii rzecz była?”
„Panie Rechtór, joch nie był, bo nasi działali!”
Ciężko westchnął pan Rektór, szkolarze się bali!
Potem dodał: „Leniwcy, z was się nic nie dowiem,

70 
Więc, com w sobotę mówił, dziś raz jeszcze powiem.”

Tu zaczął opowiadać tak śliczne powieści,
Że z nich dotąd niejedna w pamięci się mieści.
Znowu zażył tabaczki, kicha, a: „Na zdrowie” —
W miechowskiej harmonii szkoła mu odpowie.

75 
Zadowolnion z grzeczności, rzekł: „Teraz pójdziemy

Do Śląska! Co tu wiecie, zaraz zobaczymy.
Piotr Łukaszczyk, pójdź, przystąp z wskazówką ku mapie,
Pokaż Śląska granice!” Łukaszczyk aż sapie
Pod ciężarem swych nauk i rzekł: „Śląsk graniczy

80 
Kole okna na Wrocław; to naród rolniczy;

Kole pieca jest Polska, a tu kole ziemi
Rzeka Bałtyk; gdzie pokład, rozciąga się z swemi
Odnogami olbrzymia góra.”