Strona:Stary Kościół Miechowski.djvu/131

Ta strona została przepisana.

Pomoc dla chorób ludzkich, tak do owej skrzyni
Ucieka się w swej biedzie farska gospodyni.

345 
Tam jest miejsce dla szperki, sadła, cukru, kawy,

Tam sól, pieprz i konfekta, tam stołu przyprawy.
Odciął kawał Jegomość i podał Rebece,
Zatrzasł, zamknął, potrzymał klucz w swojej opiece.
Piją wino i piwo, głośno rozmawiają,

350 
Ćwicząc się w cierpliwości, na obiad czekają.

Nim się mięso dowarza, a pieczeń dopieka,
Nakrywa stół obrusem powolna Rebeka,
Pyta oraz, czy kawę po obiedzie wnosić?
„Tak jest.” „Więc muszę Księdza już o cukier prosić.”

355 
Powstał Ksiądz, a bąkając: „Takie mi zgorszenie

I nieprzyjemność czynić!” — otwiera do skrzynie,
Utłukł cukru kawałek i podał Rebece,
Zatrzasł, zamknął, potrzymał klucz w swojej opiece.
W sławnej farze miechowskiej dwaj panowie siedzą,

360 
Rozmawiają i piją, żw aw o obiad jedzą.

Powstał wreszcie pan Rektór i mówi: „Choć szkoły
Niem a dziś popołudniu, (wszak lato), lecz pszczoły
Możno się uroiły, śpieszę w ul je wsadzić,
O kościołach zaś możem później jeszcze radzić.

365 
Uniżnie dziękuję za obiad i przysmaczki!”

„Ach co!” — rzecze Ksiądz, — „proszę powoniać tabaczki!“
Zarumienioną niesie twarz Rektór ku szkole,
Ksiądz Proboszcz i Fineska udali się w pole.

„Co za dobra księżyna!”: tak z sobą rozprawiał

370 
Pan Rektór, gdy się przez most na cmentarz przeprawiał, —

„Takiego, choćbym długo żył, nie będziem mieli!
To szczerość nadzwyczajna; wszystko z człekiem dzieli,
Wszystkich kocha, on wszystkim wierzy, jako bratu,
W tem tylko sęk, iż nie wie, jak się kłaniać światu.