Był pisarzem, szychtmajscrem, stał się powiernikiem,
Wreszcie zięciem Kalidy. A gdy śmierć nieczuła
Z pierwszych więzów małżeńskich rychło go wyzuła,
Ożył duchem i sercem dla przyszłych swych czynów,
Bóg sam złączył te serca, gdyż od tego związku
Błogie czasy zakwitły ludom w Górnym Śląsku.
Lecz cóż szukam przykładów, mając je w bliskości?
Synku mój! Ile trzeba korzystać z młodości,
Możesz czerpać dowody z losów życia mego.
Bracia mego dzieciństwa i mojej młodości
Dawno już w ciężkiej pracy wyniszczyli kości —
A ja żyję, bo niecoś nauk się zaznało;
Lichutenkać nauka, bo choć tatuś chcieli
Niedziw krwią serca płacić, byle tylko mieli
Ze mnie syna, co umie pisać, w książkach czytać:
Lecz któż się w owych czasach mógł szkoły dopytać?
Rząd nie miał, więc nie posłał, a ludzie myśleli,
Że dla dzieci wystarczy dwie, lub trzy z »Wyboru«
Litanije mieć w głowie. Na to więc dozoru
Nie szukano daleko. Do starej Miemczyczki
Ten »Wybór Częstochowski«, lub »Kancyjonały«
Miemczyczczyne nauki mało skutkowały,
Gdyż swą mądrość i chwile mnogim poświęcała
Pracom; aż do południa wciąż zażegnywała
Żur i bulki warzyła zgłodniałej rodzinie.