Prócz mnie i Karczmarczyka Sobka; nieład taki
Zmusił go do prac innych, chodził łowić raki
Do tych stawów i bagnisk, które od starego
Karczmiska, gdzie Karf teraz, aż do Radzińskiego
Tam stada dzikich kaczek swe mieszkania miały,
Tam młyn sławny, klekocząc, trzema mleł żarnami:
Mąkę, krupy, otręby sypywał pytlami.”
Zanim tak stary Boncyk swej młodości szkoły
Znał on dawno na pamięć ten rejestr ojcowskich
Przykładów, nauk, wzorów, jak przykazań boskich,
A gdzie tam jeszcze koniec! Bo ojciec w kolei
Nadmieniwszy Godulów, Klauzów, dobrodziei
Potem, marząc o szkołach, aż podobno ginął
W tej bez granic przestrzeni, jak w swej Ukrainie
Koń i jeździec! Gdy wreszcie ta płaszczyzna minie,
Chwyta się Karczmarczyków, Majów, Bóg wie kogo,
Wspominać stare rzeczy. Kończył je nareszcie
Historyją o Dziadku i Wrocławiu mieście.
„Dziadek, Bieńków pokrewny, w uniwersytecie
Wrocławskim kursa kończył; myślano w powiecie,
Nuże pisze rodzicom: »W tę a tę niedzielę
Otrzymam wyświęcenie!« Ojciec w swej radości
Natychmiast rusza w drógę, aby Jegomości
Syna widzieć kapłanem. O smutny przypadek!
Ślub małżeński! Żeni się! Nie widział, nie słyszał
Ojciec, co było dalej. Ten widok tak zmieszał