Strona:Stary Kościół Miechowski.djvu/140

Ta strona została przepisana.
215 
Czeka ślaczek na ptaka, który, gdy na grzędzie

Podpierającej wieko, maszkiecąc, usiędzie,
Spuszcza wieko, już z ślaczka się nie wydobędzie! —
Wyrabianiem tych ślaczków słyną chłopcy leśni,
Lecz kto pierwszy wynalazł, o tem milczą pieśni.

220 
Leśne oczy młodego Wyplera zdaleka

Postrzegły, że zawarty ślaczek na nich czeka.
Podskoczył, zdjął, ostrożnie poziera przez szpary,
Czy wrodarka w więzieniu, czy jaki drózd stary,
A ślaczek dosyć ciężki! Stawia go na ziemi,

225 
Nakrył kańką i mruga oczami chytremi,

Aby Boncyk domacał palcami ptaszyny. —
Jemu serce aż ¡skacze, klęka! Ostrężyny
Kłują w kolana, szarpią spodnie, krwawią ręce,
Lecz któż, mając coś w ślaczku, rozmyśla o męce!

230 
Pod kańką dźwiga wieko, rnie dycha — domacał!

Krzyknął, pobladł, a zanim groźnie oczy zwracał
Ku Pietrkowi, który aż w śmiechu niedziw pękał:
Wyciąga z ślaczka brudną rękę i coś jękał:
Szuka wody dla siebie, zemsty dla Wypiera.

235 
Ten szybki jak wiewiórka przez zrąb się przedziera,

Już stoi przy dwóch szwagrach, cichy jak trusiątko.
Boncyk, z brudną wypraw y ślaczkowej pamiątką,
Schyla się do przykopy, z wstrętem ręce myje,
Dla zemsty równo chytre swe komploty szyje,

240 
Potem wraca do swoich. Dwaj starzy w gawędzie

Wieśniaczej prorokują, jakie żniwo będzie,
Kiedy otwierać do pszczół, przy czem krowy doić,
Jak potrzeby domowe tanio zaspokoić. —
Tak chcąc nie chcąc ku Worpiu skierowali kroki,

245 
Gdzie siedziba Wyplerów; przy niej niewysoki

Pogórek, na nim wiatrak; ten, właśnie skrzydłami
Wiosłując, w dom zapraszał gości jak rękami.
Widząc, jak szwagier szwagra w dom gościnny wwodzi,
Szczęśliwi zgodzili się dwaj bratrańce młodzi.