Inni stawiają tygle na cmentarza błoni,
Leją smołę i palą; czarne smędu kłęby
Unoszą się nad lipy, topole i dęby.
Wieś w rozruchu! W rozpaczy, że się kościół pali,
Młodzi, starzy! Kobiety z rozpuszczonym włosem,
„Gore! gore!“: wołają przenikliwym głosem.
Już cmentarz pełen ludzi; — rydel i motyka
Spokojnie leżą w trawie, nikt grobów nie tyka.
Opolskiego, że ważna praca przedsięwzięta
Przenoszenia ciał z grobów aż na cmentarz nowy
Pozwolona jest, poszedł po rozum do głowy.
Policyja uznała, że najlepiej będzie,
Lub się zacznie przynajmniej: „Skoro wieś zobaczy
Dwa — trzy groby otwarte, nareszcie przebaczy,
Na dalsze translacyje pewno przystać raczy.”
Proszono Maja sztajgra, by nocni szychciarze
Potem poszli na cmentarz; tygle gorejące
Miały przyświecać, oraz wapory cuchnące
Przyduszać smędem smoły. Tak, mądrze myślano,
Tak dowie się o grobach wieś dopiero rano.
Co mądry zarząd wiejski tajemnie uradził.
Miechowice nie spały! Na cmentarzu stoją,
Bronią grobów, a gróźb ich motyki się boją. —
„Cóż tu po policyi, czy to tu złodzieje?” —
„Do kroćset”, — krzyknął Bargiel — „to te hajdamaki
Burzą już nawet cmentarz? Już to aże taki