Strona:Stary Kościół Miechowski.djvu/149

Ta strona została przepisana.
5100 
U bramy policyja z szpadą wstępu broni,

Inni stawiają tygle na cmentarza błoni,
Leją smołę i palą; czarne smędu kłęby
Unoszą się nad lipy, topole i dęby.
Wieś w rozruchu! W rozpaczy, że się kościół pali,

515 
Nie szukają, gdzie brama; — przez płot przesadzali

Młodzi, starzy! Kobiety z rozpuszczonym włosem,
„Gore! gore!“: wołają przenikliwym głosem.
Już cmentarz pełen ludzi; — rydel i motyka
Spokojnie leżą w trawie, nikt grobów nie tyka.

520 
Rząd miechowski czytawszy listy prezydenta

Opolskiego, że ważna praca przedsięwzięta
Przenoszenia ciał z grobów aż na cmentarz nowy
Pozwolona jest, poszedł po rozum do głowy.
Policyja uznała, że najlepiej będzie,

525 
Gdy się ciał przenoszenie śród nocy odbędzie,

Lub się zacznie przynajmniej: „Skoro wieś zobaczy
Dwa — trzy groby otwarte, nareszcie przebaczy,
Na dalsze translacyje pewno przystać raczy.”
Proszono Maja sztajgra, by nocni szychciarze

530 
W wieczór w jego dowództwie stanęli przy farze,

Potem poszli na cmentarz; tygle gorejące
Miały przyświecać, oraz wapory cuchnące
Przyduszać smędem smoły. Tak, mądrze myślano,
Tak dowie się o grobach wieś dopiero rano.

535 
Lecz rzecz poszła inaczej; — smąd i ogień zdradził,

Co mądry zarząd wiejski tajemnie uradził.
Miechowice nie spały! Na cmentarzu stoją,
Bronią grobów, a gróźb ich motyki się boją. —

„Cóż tu po policyi, czy to tu złodzieje?” —

540 
Woła Kiepek — „cóż się to z naszą wioską dzieje?”

„Do kroćset”, — krzyknął Bargiel — „to te hajdamaki
Burzą już nawet cmentarz? Już to aże taki