Strona:Stary Kościół Miechowski.djvu/150

Ta strona została przepisana.

Nastał w Prusiech porządek? Nędzne pańskie ciury,
Już w ucieczce szukajcie pierwszej lepszej dziury,

545 
Bym wam ognia nie sklepał na łbach bez oceli!”

„Bracia!” — piał Solipiwo — „czyście już widzieli
Gdzieś we świecie bezecność, jaka się tu dzieje?
Wy cmentarze krzywdzicie? Nieszczęsne złodzieje. —
Bracia!” — krzyczy — „hej Krzonie, Lazarek, Wlazłowski,

550 
Latocha, Jęczmyk, Witek, rozpocznijmy boski

Bój o prawo Miechowie; nas tu chcą znieważyć
I z kości przodków naszych sobie cukier warzyć! —
A czy nas tu za mało? Wy, żółci grubiarze,
Zmykajcież, niż was nasza pięść silna ukarze!”

555 
Już śród słów, gróźb dźwigają się pięści i kije —

Maj, dowódca, drżąc, nie wie, czy martwy, czy żyje;
Policyja gdzieś zemkła, rozruch rzeczywisty,
Już się walka zaczyna! Tu głos organisty
Dał się słyszeć. Już za nim święta, siwa głowa

560 
Wydobyw a się z tłoku, głowa Proboszczowa!

Na miejscu najwyższem, na grobie Studzińskiego
Jędrzeja, stanął Proboszcz, na grobowym jego
Krzyżu, jak na ambonie oparł dłonie święte
I tak głaskał słowami umysły zawzięte:

565 
„Aleć, moi kochani! Cóż się to tu święci?

Toż to na tym cmentarzu, gdzie świętej pamięci
Spią praojce i ojce wasi, złorzeczenie
Słyszę, nawet, o zgrozo, możno krew popłynie?
Takież to nabożeństwa za zmarłych nastały?

570 
Odkądż to mój Krzon, Bargiel, Kiepek tak zuchwały?

Uciszcież się, kochani, bym nie musiał ganić
Mojej trzody, a ganiąc, siebie i was ranić!
Trzodo moja, me dzieci! toż to wy myślicie,
Że tu bez mojej wiedzy górników przybycie? —