Gołąb, biedak; niż zdążył — już był rozszarpany.
Pobledliśmy, milczymy! Pan sam zamięszany
To na nas, to na zamek, to znowu ma bramy
Zwraca oczy; my milcząc, ledwo oddychamy
Rokując, że ta podróż pomyślną nie będzie. —
Usiadł! Szymon zagwizdnął — i już dzielnych koni
Ani ucho, wnet ani oko nie dogoni. —
Smutmi staliśmy jeszcze, żal nam się zrobiło,
Pojechał masz Jegomość, jechał w kraj daleki
Już nie wróci! Panie, daj mu spoczynek lekki!
Gdy za kilka miesięcy wieść straszna gruchnęła,
Że już nie mamy Pana, że nam go śmierć wzięła,
Z nieboraczkiem gołębiem. Nasze tłomaczenie
Rzeczy tem potwierdzone, co przed laty wielu
Babka pewna wróżyła Panu przy weselu.
Owóż gdy Jegomości jedyna córeczka,
W dobrej szkole Proboszcza z Ziemięcic ćwiczona,
Po raz pierwszy, orszakiem dworskim otoczona,
Komuniję najświętszą kornie przyjmowała
W Wielki Wtorek: cała wieś jej asystowała.
I wierszami, ułożył na ten dzień pieśń nową,
Której dzieci we szkole przez pół roku pono
Pisać, czytać i śpiewać gorliwie uczono,
Bo Bienek nie żartuje, szczególnie we szkole!
I w las; młodzież wieńcami aż opakowana,
Niecierpliwie wygląda jutrzejszego rana.