Pół kopy posługaczy wystarczyć nie mogą
Donosić w koszach, garncach przekąsek, napoju;
Ku wozom do brzuchatych beczek jak do zdroju
Spieszy służba z kuflami; jedzą, piją, skaczą,
Ile tam było śpiewu, tańców, wesołości,
Ile razy wznoszono zdrowie Jegomości
I Jejmości i Córki i dworu całego,
Tego, miły mój Ciuro, do rana samego
Jakoś już wytępiły te pamiątki błogie!
To jednak jeszcze widzę, jak przy owym stole,
Gdzie siedziało Wielmożne Państwo w zacnem kole,
Stanęła jakaś baba, a wlepiwszy oko
I wieszczym niby głosem rzecze: »Ciesz się, Panie,
Gdyż zegar twego życia wnet na zawsze stanie!
Będzie burza; po burzy wyrośniesz wysoko,
A wyrósłszy, wnet zwiędniesz; bystre twoje oko
Gdy nad twoją mogiłą trzy wiosny wyliczy,
Choć pozbawion podpory, bujnie się rozrośnie:
Przychodweń z obcych krajów przywitan radośnie,
Rozszerzy stare gniazdo, wystawi świątynie;
To rzekłszy — jakby znikła.
Z wieszczką razem wesołość z igrzyska odeszła!
Wielmożni siedzą, milcząc; wnet się wieść rozeszła,
Iż są smutni, iż Pani płacze! Już okrzyki
Tak często, co ma śliczne, wesołe początki,
Rychło ginąc, posępne zostawia pamiątki.
A wiecie, jak proroctwo tłomaczył lud prosty?
Otóż rok tysiąc ośmset siódmy i czterdziosty