Strona:Stary Kościół Miechowski.djvu/169

Ta strona została przepisana.

Chyba, że ludzie taniej jedli, więcej pili,
Jegomości Winklera przy piwie wielbili.

480 
Tak więc wsławił się Pan nasz, tak wyrosł wysoko,

A wkrótce jeszcze wyżej, gdy powiatu oko
Ku niemu się zwróciło: Jegośmy obrali,
Gdyśmy posłów do sejmu pruskiego szukali.
Pierwszy raz przyjechawszy z Berlina urlopem,

485 
Bardzo mile rozmawiał z którymkolwiek chłopem;

A Walek, pokojowy, przechodniom przyjemnie
Kłaniając się, wskazywał niby to tajemnie
Na wór wielki w przysionku: »Otóż, nowe prawa
Przywiózł ludziom Jegomość!« — a to była trawa

490 
Morska do pańskich matrac, jak później słyszano.

Lecz wtenczas całą gębą wieść tę przyjmowano. —
I cóż więcej powiadać? W szak wnet czarna kreska,
Jak przysłowie powiada, padła na Matyska,
To jest: umarł Jegomość, jak wieszczka mówiła!

495 
Ledwo trawą porosła Goduli mogiła,

A już Winkler szedł za nim, sąsiad za sąsiadem,
Jak w życiu postępował ciągle jego śladem.
Jejmość, łaskawa Pani, aże do tej doby
Po takim zgasłym mężu nie składa żałoby.

500 
Nawet płacze i córka, lecz mówią dworzanie,

Że to po jakimś młodym, a wielmożnym Panie
Walhowen, co ją swatał, ale niespodzianie
Umarł gdzieś na cholerę! Zaś inni, że rosa
Dlatego zwilża oczy jej, iż za młokosa,

505 
Jakiegoś Węgierskiego pójść ma wkrótce; ale

Ja sądzę, że śmierć ojca zrodziła te żale. —
Jego zwłoki śmiertelne leżą pod sklepieniem
Owej kaplicy, która pod kasztanów cieniem
Zbudowana, przy bramie, z ogrodu Jejmości

510 
Prowadzącej na cmentarz. Wiadomo wam dości,

Że w niej czarny jest ołtarz, czarny krzyż, lichtarze,