Czarne ławy, obrazy, na nich smutne twarze.
Tam bywa pierwsza stacja w dzień Bożego Ciała,
Lecz nie wiem, czy tam kiedyś Msza święta bywała.
Teraz już zapomnianych, choć za życia sławnych.
Bo któż tu z Miechowianów Dolesków pamięta?
Onić tu panowali, lecz za nich Msza święta
Odprawia się w Bytomiu sąsiednim rok rocznie
Jak pobożną, cnotliwą ta rodzina była,
Ale się stąd wyniosła. Po nich rząd objęła
Familija Ziemięckich. Oni zbudowali
Poboczną przy kościele kaplicę, oddali
O nich także kronika milczy; lecz to zmusza
Mieć ich w dobrej pamięci, iż, jak dotąd bywa —
Tam za nich w pewne piątki jest cicha wotywa.
Jakie wtedy być mogły tej wsi powodzenia,
Z pewnością tu ubóstwo tron swój rozłożyło,
Żadne tu bowiem państwo długo nie bawiło,
Gdyż, straciwszy, co mieli, uciekli, a bieda
Wszystkichby była zjadła prócz polskiego żyda:
Doleskowie, Ziemięccy poszli! Mleczko stracił,
Co miał i poszedł z torbą w świat! A jego syny
Nic nie znały prócz łowów na psy i dziewczyny. —
Przyszedł Werner, Niemczysko! poczciwiec mądrował,
Więc rząd wysłał Lewego administratora;
Pod nim miała wyzdrowieć wieś na biedę chora.