Jak do bitwy gotowy; wrzeszczysz! Czy się boisz
Mnie lub kmotra Wikarka? Nó, mówże Jakóbie!
Co to za głupstwa siedzą dziś w twym płytkim czubie?
A gadajże, niemrawcu!” Ciura jeszcze milczy,
Przeszywa to Wikarka, to Tomka; nadeszła
Niewiadomska i Leśna; niebawem się zeszła
Gromadka do kościoła idących. Ciekawi
Podsłuchują, pytają, co tu Ciura prawi.
Ogląda się z obawą, widzi Miechowiany
Rzeczywiste, nie duchy, i pyta nieśmiało:
„A gdzież się to straszydło, com widział, podziało?”
„Jakie straszydło?” — pyta Wikarek. „A jużci
Mnie żywego z cmentarza. »Kto chce między nami
Spać,« — prawił — »ten też musi zdychać razem z nami!«
„A to nie śpij”, — rzekł Tomek — „na to masz zapiecek,
A nie cmentarz”. „Jam nie spał, sąsiedzie! Krawiecek
Każdej nocy trup jego o upiorów dobie
Wstaw a z grobu, a błądząc po cmentarzu, szczeka,
Wyje z rozpaczy, szlocha, modląc się, narzeka.
Ileż on mnie dziś dręczył! Bo ja się nie boję
Gdzie mi każą. Więc chodząc po grobach śród nocy,
Nagłe widzę Krawiecka! N ie wołam pomocy,
Myśląc, cóż on ci zrobi? aż on, kiedy skoczy
I uchwyci za gardło, a ogniste oczy
Aż mi zęby dzwoniły! By się ubezpieczyć
Wołam: »Słowo stało się.« Lecz on: »Zdychaj, Ciuro,
Albo czyń, coć rozkażę!« Ja się żegnam. »Bzduro!« —