Strona:Stary Kościół Miechowski.djvu/183

Ta strona została przepisana.

Krzyknął upiór — »nie dręcz mnie, twoje bełkotanie

180 
Próżne dla mnie!« »Więc cóż chcesz?« A on: »Miechowianie

Chcą przenosić umarłych tam na cmentarz nowy.
Ale mnie tu zostawcie! Ja waszej budowy
Nie chcę mieć przy mych kościach. Co mi po kościele?
Niech tu w gnoju Stawiska gniją me piszczele!«

185 
A ja na to: »Upiorze! Właśnie to tu stanie

Kościół, więc przy nim będzie twoje spoczywanie.«
»Milcz, kiepie!« szczeknął upiór, »bo ta trzęsawica
Moją jest i Łaszczyka! Kościół i kaplica
Stanie na Krzonowiźnie! Czy pojmujesz, chamie?

190 
Zostawisz mnie tu?« Myśląc, iż mi kości łamie,

Wołam: »Paweł! Podeszwa!« lecz ci na głos trwogi
Wzięli pięty pod pachy, tyleż ich, i w nogi!
Wyście mnie uwolnili Tom ku z tych kajdanów
Rąk trupa, co paliły, jak łańcuch szatanów!”

195 
„Nie pleć głupi” — rzekł Tomek — „daj pokój Łaszczykom,

Krawieckom i wszystkim, co tu śpią, nieboszczykom!
Coś tu gadał na zmarłych, na kościół, Stawisko,
Zasługuje na wzgardę lub na pośmiewisko.
Idź do dom, a wyprostuj twe kości na ławie,

200 
A jeśli chcesz być mądry, milcz o całej sprawie!”

O tej to właśnie chwili już z pola wracali
Ksiądz Proboszcz i Fineska; już chłopcy znak dali
Gwizdaniem, aby dzwonić, już miechowskie dzwony
Ogłaszają Mszą świętą w cztery świata strony,

205 
Kurc, Wikarek, Helina, Niewiadomska z rzeszą

Nadchodzących wieśniaków do świątyni śpieszą.
Grześ Michalski, kościelny, w zielonym kaftanie,
Który zwykł nosić w święta w pierwszym swoim stanie,
Gdy był pańskim owczarzem, (obecnie karbowym