Wywłóczą z kopy skarbów komeżki żałoby.
Bienek zaś, przeglądając ornatów zasoby,
Wydobył aksamitny z białemi burtami,
Stułę i manipularz, pasek z kutasami,
Pudełko z opłatkami drewniane otworzył,
Rozkazał zrobić ogień w trybularzu, potem
Wymknął na chór do organ niedziw chyżym zwrotem
Przez kościół niemal pełny, uprzejme ukłony
Przybył na chór. Już zastał Boncyka i pana
Maja; pozdrowił, szukał pieśni, co śpiewana
Miała być podczas Sumy, naciągnął rejestry
Organ, które grywały, jakie chciał, orkiestry;
Cicho czekał na Księdza kontent ze wszystkiego.
Lecz Proboszcza nie widać! A przecie już stali
W białej komży przed sienią, gdy chłopcy gwizdali!
Czyby jakie nieszczęście? — Czy się niepokoją,
Krasule? Czy śpieszyli do stajni, by okiem
Znawcy sądzić, czy słusznym obrokiem
Tuczą konie? Wyraźnieć w piśmie świętem stoi:
Pastor est forma gregis, więc się pleban boi
I łysinę głaskając (to u niego znaki
Potulnej cierpliwości!), powstał z swej ławeczki,
W głębi kościoła licząc zebrane owieczki.
Przed Janem Nepomuckim Gruba, Bobrkowianie,
I Karf, aleć ich mało! Zaś na lewej stronie
Siadają Miechowice. Naprzeciw ambonie
Posąg Najświętszej Panny z miechowskiego drzewa,
Pod nią smok, z rajskiem jabłkiem, które jadła Ewa.