„Kopcież, kopcie”, — rzekł Proboszcz, — „lecz z uszanowaniem!
Możnoć to kości Świętych! Ja zaś z odśpiewaniem
Ludzie, co tu czynicie, by tu nie przybiegli;
Kopcież z Bogiem!” Przeżegnał, przez babieniec śpieszył,
Przyjściem lud zgromadzony i Bieńka ucieszył.
Uklęknął przed ołtarzem, brewijarz z wstęgami
Przed Przenajświętszem powstał i już w zakrystyi
Myje ręce, humerał kładzie kolo szyi,
Bierze albę i pasek, manipularz, stułę,
Ornat, kwadrat na głowę, a z winem ampułę
Srebrny kielich (wsze wieki miechowskie go znały)
Obnażył z płótna, w którem z domu i do domu
Nosił go; (chwycić kielich nie wolno nikomu
Prócz kapłanów;) ręczniczek, patenę, opłatek,
Ogrodów pańskich Jejmość z Waleską wychodzi;
Już weszły! z ich modlitw wzór mają starzy, młodzi.
Proboszcz słysząc, że Panie obecne w świątyni,
Pojrzał na ornat, albę i badania czyni,
Kielich w lewą i idzie, a miechowskie wieże
Głoszą, że się poczyna ofiara prześwięta.
Organy piszczą! Chłopy, niewiasty, dziewczęta,
Usłyszawszy głos Bieńka, nucą żałośliwy
Lecz pół tylko śpiewają wiersza, bo już czeka
Ksiądz z Dominus vobiscum; więc Bienek nie zwleka.