„Wszak to śmierć uczy ludzi, że tu wszystko marne,
Krótkotrwałe”, — mówi Ksiądz — „a tak też Msze czarne.“
To słyszawszy, kościelni, zwinni uprzątace,
Niosą czarny pluwijał ku ołtarzu, boby
Nie można dalszej czynić w ornacie żałoby. —
Już Ksiądz idzie ku marom, kondukt intonować;
Już śpiewa Ksiądz: „non intres,” „libera me” Bienek;
Modlą się, kropią, kadzą, a w końcu godzinek
Nucą: „Salve Regina.” Zaś po oracyi,
Nim kościelni kadzidło gaszą w zakrystyi,
Na kościół, tak nauczał lud swój zgromadzony:
„Pojmuję ja łzy wasze, trzodo moja droga,
I westchnienia, co dzisiaj zsyłacie d o Boga,
Boć nam ważny dzień nastał! Jeszczeć w tej świątyni
Gdyż tu jutro odbędą się małżeńskie gody
Madejskich z Kornowicem. Nawet jeszcze wprzódy,
Niż przeniesiem Najświętsze do mieszkania mego,
Gdzie nabożeństwa z łaski Rządu Biskupiego
Będzie na przyszły piątek ostatnie kazanie
I Msza dziękczynna, bośmy boskiej Opatrzności
Winni dzięki za wszystko, co w długiej przeszłości
Dobrego doznawali tu nasi przodkowie:
Co nam tu Bóg dać raczył? Ale co nas rani,
Co nam serce zakrwawia, jest, moi kochani,
Że po tej to Mszy kościół, matka nasza droga,
Rozstawa się z swą dziatwą! Będąc domem Boga,