Strona:Stary Kościół Miechowski.djvu/197

Ta strona została przepisana.
630 
Udamy się na cmentarz, a w świętym obrządku

Te kości, które już są z grobów wydobyte,
Zaprowadzim na nowy cmentarz. Tam wyryte
Już są groby dla wszystkich: Jednej wiary dzieci
Niech w jednym spoczną grobie, aż dzień ów zaświeci,

635 
Kiedy wszystcy w dolinie staniem Jozafata,

Tam początek nowego — koniec tego świata!” —

To rzekłszy, pasterz dobry dał znak i już drzwiami
Za krzyżem tłoczy się lud, choć zalany łzami
Żalu, ale posłuszny; bo księdza przemowa

640 
Jak boskie przykazanie, święte jego słowa.

„Dzień, ów dzień”: nuci Bienek; ludzie pieśń z nim jęczą,
Idą; już są przy grobach! — Tu górnicy klęczą
Nad groblą świeżej ziemi, a na grobów brzegu
Trzy zbutwiałe już trumny w posępnym szeregu. —

645 
Ustał śpiew. Słyszeć łkania niewiast; mężczyzn twarze,

Niezłamanej stałości śpiżowe ołtarze,
Blade na widok tego z grobów zmartwychwstania!
Rysy zimne, a jednak łza o czy zasłania!
Szmer! Szepty! Słowa ludu: „Tu leżała Hanka,

650 
Trzecia Walka Boncyka żona, Osinianka —

Otwórzcie pierwszą trumnę!” — Tu ksiądz Proboszcz śpieszy,
A, nim siwego wdowca czułem okiem cieszy,
Woła: „Ja nie pozwolę, chyba że Walenty
Dopuści, by przerwano małżonki sen święty.”
 

655 
Starzec stanął nad grobem! Szybki lot wspomnienia

Niesie ducha do Osin, gdzie wśród lasów cienia
Wyrosła jego Hanka. Widzi dzień ów błogi,
Gdy ją pojął za żonę, a domek, ubogi