Strona:Stary Kościół Miechowski.djvu/210

Ta strona została przepisana.
280 
Ku nam, najmniej pięć kijmi naglił do pilności.

Nuż się kleszcze otwarły. Jak z procy rzucony
Kamyk, tak zmykał każdy, przestrachem pędzony,
By do wilgotnej ściany przytulić się zadkiem.
Iluż westchnień ta ściana niemym była świadkiem!

285 
Jak w Frankfurcie nad Menem w starej rzymskiej sali

W framugach cesarzowie Niemiec w kole stali
Z księgą, berłem, koroną: tak w obszernem kole
Stało framug do kroćset w tarnowieckiej szkole,
Każdy swoję wychełstał tyłkiem rozparzonym!

290 
Każdy trzymał swą księgę, lecz cesarzom onym

W tem tylko niepodobien, iż kij przy koronie
Nie na głowie spoczywał, lecz na tylnej stronie.”

Tu śmiechem parskli goście, aż w zagrodzie grzmiało;
A ksiądz Proboszcz, co dotąd baczności miał mało

295 
Na to, co wciąż mówiono, podniósł mądre czoło

Nad papióry i okiem badał gości koło.
Więc pan Maj, obersztajgier, jeszcze z łzami w oku
Tłomacząc śmiechy grona wesołego, z boku
Do księdza mówi: „To pan sztajgier opisuje,

300 
Jak na Górach preceptor chłopców informuje.”

Znów ksiądz Proboszcz myśl topi w pismach, lecz pan Bienek,
Mając na pogotowiu dla kmosia przycinek,
Rzecze: „Aleć rzecz dziwna, że do waszej głowy
Nie było innej drógi, jak z zadniej połowy.”

305 
„Ha, weźmyż organisty!” — odparł Boncyk na to, —

„Któż pojmie preceptorów? Lecz któż może za to!
Ja mu nawet przebaczam, wszak lekarze sami
W swych praktykach równemi zwykli iść drogami.
Na przykład doktor Wichman, (jużcić on śpi w ziemi!)

310 
Słynął dalej lekami, jak uleczonymi;