Strona:Stary Kościół Miechowski.djvu/216

Ta strona została przepisana.

Moja siostra, Twa matka, bojąc się Betsaby
Losu, zmarła z bojaźni; snać ją Bóg wziął, aby
Czyste jej imię tobie w życiu przyświecało.
I ty masz nieprzyjaciół! Ciebie ukrywało

475 
Przed ich mieczem ubóstwo i te ciemne bory;

Tu uczyłeś się pracy, pacierza, pokory,
Żyj więc, jak Bóg przykazał! Ja mam dokumenta,
Przeznaczone dla ciebie, w których pewność święta
Opisuje twe imię, bogactwa i prawa.

480 
Skoro wrócisz: twych przodków okryje cię sława;

Lecz serce będzie smutne, możno zakrwawione,
Kiedy zoczysz rodziców ślady znieważone.
Jednakowóż zrób, jak chcesz — serce me ci wszędzie,
Czy tu, czy w oddaleniu błogosławić będzie!«
 

485 
Tu tajemną łzę otarł starzec i w milczeniu

Spuścił głowę ku ziemi, lecz w ciężkiem westchnieniu
Szukał ulgi dla serca. Tak zasmucon siedzi
Chwilę długą; — nie słyszy — żadnej odpowiedzi,
Podniósł głowę, — Tadeusz podle niego klęczy,

490 
Te tylko z zranionego serca słowa jęczy:

»Ojcze, Ojcze! bądź Ojcem!«
Nazajutrz, dzień pogodny Judy Tadeusza, —
Pustelników rzecz ważna do podróży zmusza.
Lecz któżby w nich był poznał wczorajszych płaczących?

495 
Jakiż ubiór bogaty! W oczach jaśniejących

Tadeusza — to wiosna, a Ojca spojrzenie —
To słońca jesiennego grzejące promienie!
Przed zwierzchnością bytomską starzec ważne akta
I pieczęci rozkłada, przypomina fakta,

500 
Herby sławne tłomaczy i liczy dukaty,

A nim miesiąc upłynął, młody a bogaty
Pan Tadeusz Zborowski, magnat po kądzieli,
Lasami i polami z Bytomiem się dzieli.