Kto świątyni początków zna przyczynę, snadnie
W czułem sercu znaczenie ołtarzy odgadnie.
W małym dworku miechowskim, aże ich godzina
Panowania wybiła. Nastąpiły czasy
Długich wojen i nędzy. Znów wyrosły lasy,
Gdzie przedtem pług panował! Wymarły z pamięci
Gmińskie, wskazujące wóz z końmi, a wwyż gwiazdy,
Nie przypomniały chociaż ludziom owej jazdy
Od Krakowa ku Śląsku, niktby już nie baczył,
Jak śliczne Bóg początki naszej wsi dać raczył.
Pana Boga, że pisma, akta, dokumenta,
Świadki owej przeszłości, nistety! zginęły,
Kiedy ognie pożaru pół wsi pochłonęły.
Fragmenta tych pamiątek gdzieś w popiele pono,
I spisano na nowych papiorach, lecz i te
Połową popalone, a połową zgnite,
Pewnie te, co nasz Tomek, jak nam właśnie streścił,
Po ogniu w czas francuski w kopule umieścił.
Octingentesimo i sexto: gdy pisano
Tysiąc osiemset i sześć — ale tam spalona
Karta, gdzie pewnie były pieczęć i imiona.”
To wyrzekłszy, ksiądz Proboszcz, zgrabnie co nielada
Ale baczni słuchacze weń wlepili oczy,
Jakby nietylko przeszłość jego duch proroczy,
Lecz i przyszłość mógł zbadać. Przerwał więc milczenie
Pan Rektór i rzekł: „Proszę Księdza uniżenie,