O której w świat daleki pochwał będzie mowa.
W jej obszernej przestrzeni wysmukłe filary
Dźwigać będą sklepienia, jakich kościół stary
Ani w cząstce nie widział. Gdy wieża wysoka
Jak matka z miłej dziatwy; gdy świątyni cienia
Szukać będą pobożnych wnuków pokolenia;
Gdy głosami dźwięcznemi harmonijne dzwony
Wysławiać będą Boga w wszystkie świata strony:
Wilgotnej, niskiej, ciemnej o kościele marzę
I o przyszłych wsi losach: widzę, jak w Winklera
Stary, poczciwy zamek nowy Pan się wbiera
Obcy, nie naszej wiary, lubiący odmianę: —
Na ich gruzach pałace ze wspaniałą wieżą
Zwycięsko się z kościołem nieskończonym mierzą.
W nim lud nowy, śpiew nowy, bo i pasterz nowy,
Wieś się błogo kieruje rządem jego głowy.
W nich się Polska przerabia na niemieckie woły!
Wielka wieś, cmentarz wielki, pod jego murawą
Ja podobno robactwa rychłą będę strawą.” —
„Alić Księże Proboszczu! Ten obraz przyszłości” —
Zasłużoną przeszłością! Po co wołać śmierci,
Gdy się ledwo stanęło w trzeciej życia ćwierci
Ja jeszcze chcę żyć w świecie, bo, co się użyło
Dobrego w służbie mojej, — niewieleć to było.
Tylko zmuszałem piszczeć, wnet już i nogami
Deptać będę pedale; obecne mixdury
Wnet zamienię na wzniosłe, przegłośne brawury;